Jestem, Panie Boże

Marcin Jakimowicz

|

MGN 03/2007

publikacja 13.03.2012 00:11

Kto to jest święty? To ktoś pogodzony z własnym życiem. Ktoś, kto dziękuje Bogu za to, że jest, jaki jest i nie ma wciąż do Niego pretensji o to, że jest zbyt gruby, mało wygadany lub piegowaty.

Jestem, Panie Boże Krystyna Feldman

Dokładnie taka była aktorka Krystyna Feldman. Nie miała twarzy filmowej amantki i grała raczej podrzędne, drugoplanowe role, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Jej mama nauczyła ją kiedyś, gdy mieszkały razem we Lwowie, że nie ma małych ról, są tylko mali aktorzy. – Jestem wdzięczna Stwórcy, że nigdy nie byłam filmową amantką. Ich słodkie twarzyczki szybko się starzeją i pozostają typowe dzidzie-pierniki – śmiała się pani Krysia i starała się być wielką aktorką, grając nawet malutkie, drugoplanowe filmowe role. A zagrała ich ponad sześćdziesiąt.

Ogromną popularność przyniosła jej rola babki Rozalii w serialu „Świat według Kiepskich”. Trochę się na to wkurzała: „Z jednej strony jest to denerwujące, a z drugiej robotnicy, gdy mnie zobaczyli, to z rusztowania o mało nie spadli. Hmm, jeżeli daję ludziom radość, to bardzo proszę…”. Sławę zdobyła dzięki roli w filmie „Mój Nikifor”. Obsypano ją nagrodami. Była to jej pierwsza główna rola. Miała wtedy 84 lata. Pani Krystyna zarażała ludzi uśmiechem. A ludzie ją bardzo kochali.

Gdy kiedyś napadł ją jakiś zbój, do szpitala, w którym leżała, zjeżdżały tłumy ludzi. Otrzymywała mnóstwo telefonów i listów z pytaniami o zdrowie, a pielęgniarki widząc tylu odwiedzających aktorkę, łapały się za głowę. Przez ostatnie 30 lat swego życia mieszkała w Poznaniu. Często przychodziła do kościoła i klasztoru ojców dominikanów, mimo, że mieszkała w innej części miasta. Wśród zakonników miała wielu przyjaciół, a podczas niedzielnej Mszy o godz. 13.00 zazwyczaj czytała Słowo Boże.

Zmarła niespodziewanie pod koniec stycznia. Żegnały ją setki ludzi. – Pani Krystyna zawsze szła za Chrystusem, nigdy nie wahała się do Niego przyznać. Mam nadzieję, że klęczy teraz przed Panem, wielbi Go i jest szczęśliwa – powiedział podczas Mszy pogrzebowej biskup Marek Jędraszewski. Wielu ludzi po jej śmierci mówiło o głębokiej wierze aktorki.

Podobno podczas zdjęć do filmów kręconych w niedzielę pani Krystyna zastrzegała sobie w umowie czas na pójście do kościoła. Po pogrzebie ludzie jeszcze długo stali na cmentarzu. – Ona teraz na pewno do nas się uśmiecha – mówili. Przez całe życie pani Krystyna tryskała energią i humorem. Skąd ta radość? – Zdradzę wam sekret – powiedziała kiedyś młodym chłopakom w poprawczaku: „Nie róbcie świństw, wierzcie w Boga i kochajcie ludzi”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.