Najbliższy wolny termin

Ks. Tomasz Gierasimczyk

|

MGN 02/2007

publikacja 13.03.2012 00:01

Dwa razy śmierć zajrzała jej w oczy. Dwa razy było to w północnej wieży nowojorskiego Światowego Centrum Handlu. Za każdym razem Opatrzność wyprowadzała ją do życia.

Najbliższy wolny termin Leokadia Głogowska i jej mąż Marek (od lewej) odwiedzają od czasu do czasu w Zielonej Górze mamę Anielę i siostrę Irenę z jej mężem Ryszardem fot. KS. TOMASZ GIERASIMCZYK

Ta opowieść zaczyna się ponad trzydzieści lat temu w Zielonej Górze. Leokadia, absolwentka wałbrzyskiego liceum sióstr niepokalanek, studiuje tu budownictwo. Jest zaangażowana w duszpasterstwo akademickie. Tam poznaje Marka, swojego przyszłego męża. Po studiach państwo Głogowscy z 10-letnim synem Michałem postanawiają w 1987 r. opuścić kraj. Osiedlają się w USA, w Nowym Jorku. Marek podejmuje pracę w warsztacie samochodowym, Leokadia jest najpierw sprzątaczką, ale z czasem zaczyna dalsze studia na Uniwersytecie Nowojorskim i wkrótce spełnia się jej marzenie. Za namową kolegów wysyła dokumenty do New York Metropolitan Transportation Council i zostaje przyjęta do pracy na 82 piętrze „jedynki”, północnego wieżowca World Trade Center. Winda, która spada 15 sierpnia 2001 r., uroczystość Wniebowzięcia NMP. W USA to zwykły roboczy dzień. Leokadia po Mszy św. jest zatem w biurze. Pracuje tu już osiem lat. Jak co dzień wychodzi na lunch. Wsiada do wielkiej jak pokój, szybkobieżnej windy. W środku nie ma tłoku, zaledwie kilkanaście osób. Zamykają się drzwi. Dokładnie w tej samej chwili winda urywa się. Ktoś instynktownie naciska przycisk awaryjny. To dobrze, bo automatyczne zabezpieczenie nie zadziałało. Tylko refleks tego pasażera uruchomił drugi system bezpieczeństwa. Zanim winda się zatrzymała, spadła ponad 30 pięter. Nikomu nic się nie stało, ale w szoku byli wszyscy. Także Leokadia. Wieczorem zadzwoniła do rodziny, do Zielonej Góry. – Postanowiłyśmy z mamą zamówić Msze św. za ocalenie jej życia – opowiada Irena Truszkiewicz, siostra Leokadii. Nazajutrz w zielonogórskim kościele pw. św. Józefa ksiądz rozłożył księgę intencji. – Chciałyby panie zamówić Mszę? Najbliższy wolny termin mamy dopiero 11 września o 7.00. – Dobrze – usłyszał w odpowiedzi. – Data już teraz nie ma znaczenia. Natychmiast uciekaj! A jednak ten czas okazał się znaczący. 11 września na porannej Mszy św. za ocalenie życia Leokadii dziękowali Panu Bogu wszyscy jej zielonogórscy krewni. Mama Aniela Tworkowska, siostra Irena z mężem Józefem i chrześniak Leokadii Paweł Truszkiewicz z żoną Agnieszką. Gdy nad Zieloną Górą budził się dzień, Nowy Jork otulały jeszcze ciemności nocy. Nic nie zapowiadało dramatu, jaki miał się rozegrać kilka godzin później. Tego samego dnia o godzinie 8.46 czasu nowojorskiego (14.46 czasu polskiego) Boeing 767 American Airlines uderza lecąc blisko 800 km/h w północną wieżę WTC. Trafia między piętra 94 i 98. Ludzie z niższych kondygnacji ewakuują się. Jest tam też Leokadia Głogowska. – Wieża bardzo się przechyliła. Pojawił się dym. Pomyślałam, że dzisiaj za mnie była Msza, ale sądziłam, że to koniec mojego życia. Modliłam się do Ducha Świętego, prosząc Go o pokój w godzinie śmierci. I miałam ten pokój. Tak jakby mnie anioł chwycił. Spokojnie zbiegałam po schodach i innych uspokajałam, choć wiedziałam, że muszę umrzeć – wspomina jedyna Polka, która przeżyła atak terrorystów. Ucieczka trwała ponad godzinę. W końcu udało się opuścić płonący wieżowiec. – Chciałam tam zostać w tłumie gapiów, ale jakiś wewnętrzny głos mówił mi: uciekaj natychmiast! – mówi. Posłuchała. Dzięki temu uniknęła śmierci pod walącymi się wieżowcami. Cztery najdłuższe godziny Rodzina długo nie wiedziała, co się z nią dzieje. – Dopiero po czterech godzinach znalazłam czynny telefon i zadzwoniłam do męża. Odebrał jego szef i od razu krzyczał wniebogłosy: Ona żyje! Marek podniósł słuchawkę i zaczęliśmy płakać. Spotkaliśmy się już w domu – wspomina Leokadia. – Te cztery godziny były jak wyjęte z życiorysu – mówi jej mąż Marek Głogowski, niechętnie wspominając tamten dzień. – Wiem, że pomogła mi modlitwa. Siostry niepokalanki, z którymi mam stały kontakt, gdy dowiedziały się o zamachu, od razu pobiegły do kaplicy modlić się w mojej intencji – dodaje Leokadia. Modlił się także jej syn Michał, który wtedy studiował architekturę. – Płonące WTC zobaczyłem w telewizji, ale, dziwne, Pan Bóg dał mi takie przekonanie, że mamie nic się nie stało i nie stanie. Była masa telefonów od przyjaciół ze Stanów i z Polski. Uspokajałem ich. Lekki strach wziął mnie, gdy gmach runął. Później dowiedziałem się, że mama modliła się wtedy, aby Duch Święty przekazał mi, że ona żyje.

Wierzę, że to była przyczyna mojego spokoju – wspomina Michał Głogowski. Dziś jest już architektem. Razem z żoną Martą są liderami grupy Odnowy w Duchu Świętym „Lew Judy” w parafii ojców paulinów pw. św. Stanisława, jedynej polskiej parafii na Manhattanie. Tamtego popołudnia emocje zamieniały się w modlitwę także w Zielonej Górze. – Klęczałam przed obrazem, przed którym kiedyś w domu uczyłyśmy się modlić. Nigdy wcześniej nie prosiłam o cud… – opowiada Irena. Cud niepamięci Cud się stał, ale nie był to cud ostatni. Po katastrofie dały znać o sobie rozedrgane uczucia. Leokadia bała się chodzić ulicą, a na widok Araba ogarniał ją paraliż. – Kiedyś u dentysty siedziała muzułmanka. Dokoła byli sami biali. Ona bała się podnieść oczy – wspomina. – Zrobiło mi się jej żal. Ta kobieta nie miała przecież nic wspólnego z zamachem. Uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech. Była szczęśliwa, ale ten uśmiech był bardziej potrzebny mnie niż jej. Tu chodziło o wybaczenie – mówi. Leokadia dziś normalnie rozmawia z muzułmanami. Także o wierze. – Życie w Ameryce, kraju emigrantów z różnych narodów i kultur jest niemożliwe bez akceptacji innych religii. To podkreślał Jan Paweł II – przekonuje. – Po tych przeżyciach stałam się odważniejsza, aby dawać świadectwo wiary. Nawet ateiście, który mówi mi o swych kłopotach, mówię wprost: wiesz, ja się w takich momentach modlę. Chodzi o to, by przekazać każdemu człowiekowi miłość Boga, niezależnie od jego wiary i kultury. Wtedy nie będzie terroryzmu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.