Końskie kilogramy

Krzysztof Kwaśniewicz

|

MGN 01/2007

publikacja 09.03.2012 21:33

Samochody Formuły 1 mają pewne ograniczenia – tak stanowią przepisy wyścigów. Są ludzie, którym to przeszkadza.

T1 w całej okazałości T1 w całej okazałości
fot. CAPARO T1

Bolid F1 musi ważyć przynajmniej 600 kg (z kierowcą). Lżejsze są dyskwalifikowane. Dwóch upartych inżynierów postanowiło się tym nie przejmować. Tylko że stworzony przez nich samochód nie jest przeznaczony na tory wyścigowe, a do zwykłego ruchu po mieście. Koń na kilogram Ben Scott-Geddes i Graham Halstead, dwaj inżynierowie, którzy pracowali przy McLarenie, postanowili stworzyć samochód według zasady: 1kg = 1 koń mechaniczny. Dzięki temu powstał T1, który przy mocy 480 KM waży tylko 470 kg. Co to znaczy? A to, że prędkość 100 km na godzinę osiąga po 2,5 sekundy. Po kolejnych 2,5 sekundy na liczniku jest już 160. Nadzwyczajna lekkość pojazdu pozwala również na wyjątkowo ekonomiczną jazdę. Średnie spalanie benzyny ma być na poziomie około 9 litrów na 100 kilometrów. Niejeden osobowy samochód mógłby pozazdrościć takiego wyniku.

Wersja ekonomiczna T1 ma podejrzanie dużo zalet. Oprócz tego, że niewiele pali, jest szybki i lekki, to mieszczą się w nim dwie osoby. A do tego wszystkiego jest stosunkowo niedrogi. Jeszcze nie ustalono dokładnej ceny, ale wieść niesie, że będzie ona tylko trochę większa niż 300 000 dolarów. Przy takim Bugatti za grubo ponad 1 000 000 dolarów T1 to po prostu tanizna. Gdzie więc ukryty jest haczyk? Może w tym, że roczna produkcja nie przekroczy 25 sztuk. A może w tym, że autem, które na zakrętach naraża kierowcę na przeciążenia trzykrotnie większe od przyciągania ziemskiego może jeździć tylko szaleniec. Lepsza F1 By wejść do T1 trzeba najpierw usiąść na asfalcie. Wysokość pojazdu to 1.08 m (długość – 4.07 m, szerokość – 1.92 m).

Tylko dla – jakby to ujął pan Zagłoba – bardzo misternie zbudowanych kierowców. Kto ogląda z bliska T1, ma nieodparte wrażenie, że to nie samochód do jeżdżenia po mieście, a bolid Formuły 1. Zabudowano tylko błotniki na kołach i dodano miejsce pasażera, założono dach. Ale reszta żywcem zaczerpnięta jest z wyścigówki. Przede wszystkim silnik, wykonany z aluminium, ośmiocylindrowy, o pojemności niecałych 2 i pół litra i mocy prawie pół tysiąca koni mechanicznych. Także sposób zmieniania biegów – łopatkami przy kierownicy – pochodzi z F 1. O takich drobiazgach jak hamulce nie wspominając.

Do góry kołami Maksymalna prędkość to ponad 320 km/h. Żeby samochód nie odfrunął, został wyposażony w specjalny system aerodynamiczny, który dociska auto do podłoża. Działa tak skutecznie, że już ok. 240 km/h można spokojnie wjechać na sufit i kontynuować podróż do góry nogami. Jeżeli tylko nie trzeba będzie zahamować, to T1 będzie się trzymał, nawet tak nietypowej drogi, jak przyklejony. Seryjna produkcja (dwa samochody miesięcznie) rusza w marcu 2007. Wtedy też pierwsze pojazdy trafią do klientów. Jeżeli jednak chcielibyście kupić T1, to najbliższe wolne miejsce w kolejce czeka za kilka lat. Kto wie, może do tego czasu będziecie już mieli prawo jazdy?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.