Czy ukrywać wiarę

Mędrzec Dyżurny

|

MGN 01/2007

publikacja 09.03.2012 20:15

Drogi Mędrcze! Ostatnio zostałam oskarżona przez koleżanki z klasy, że aż za bardzo pokazuję się z moją wiarą. A ja noszę tylko różaniec na palcu i małymi literkami mam napisane na plecaku WWJD*. Chodzę do kościoła i spotkania Ruchu Światło–Życie. Koleżanki powiedziały, że one nie muszą. Im wystarczy „modlitwa i rozmowa z Nim”. Nikogo nie próbuję nawracać czy zapraszać na spotkania. Było mi bardzo przykro... Dlaczego niektórzy nie rozumieją, że są ludzie, którzy wierzą i kochają Boga? Inna?

Czy ukrywać wiarę

* WWJD – skrót angielskiego zdania „What would Jesus do?” (Co zrobiłby Jezus?). Ten napis nosi wielu chrześcijan, zwłaszcza w USA.

Droga „Inna?”
Cha, cha, cha. Śmieję się, bo tak mnie rozbawiło twierdzenie Twoich koleżanek, że im wystarczy „modlitwa i rozmowa z Nim”. No, może by im to wystarczało, ale pod warunkiem, że rzeczywiście by się modliły. Ale gdyby tak było, to w końcu trafiłyby do kościoła. Zawsze tak jest, że gdy człowiek naprawdę spotka się z Bogiem, chce dać temu wyraz na zewnątrz. Nie wystarczy mu prywatna wiara, którą zamyka w sobie, żeby ktoś przypadkiem się nie domyślił, w co wierzy. Zwróć uwagę na to, że wszyscy religijni ludzie na świecie budują świątynie. Obojętnie, jak Boga rozumieją, niezależnie od tego, jak Go nazywają. Jeśli czują za Nim tęsknotę, zbierają się razem w jakimś miejscu, żeby się modlić. Starają się to miejsce jak najpiękniej przyozdobić, bo Temu, którego się czci, należy się wszystko, co najwspanialsze. Tak powstają świątynie. To wynika z ludzkiej natury.

Każdy religijny człowiek czuje, że – jeśli ma wybór – lepiej pójść na modlitwę do świątyni, niż do psiej budy. Jestem absolutnie pewien, że Twoje koleżanki po prostu w ogóle się nie modlą. Bo co to znaczy, że „za bardzo pokazujesz się ze swoją wiarą”? To znaczy, że one nie mają własnej i cudza je w oczy kole. Oczywiście nie można im zarzucać, że nie wierzą, ale one nie mogą zarzucać Tobie, że wierzysz. Nie wiem, skąd się te stworzenia urwały. Ale jeśli kiedykolwiek miały coś wspólnego z chrześcijaństwem, powinny wiedzieć, że Jezus wręcz nakazał nam głosić na dachach to, co usłyszeliśmy w ukryciu. Pan Jezus mówił, że światła nie wolno chować pod łóżko, tylko stawiać na świeczniku, żeby je wszyscy widzieli.

Mówił, że nie może się ukryć miasto położone na górze. A skoro tak, to choćby z powodu zasad naszej wiary nie moglibyśmy udawać, że jej nie wyznajemy. Święty Paweł napisał: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii”. Napisałaś, że nikogo nie nawracasz ani nie zapraszasz na spotkania. A dlaczego nie zapraszasz? Jak ja należałem do oazy, to zapraszałem, kogo się dało, bo chciałem, żeby wszyscy byli tak szczęśliwi, jak ja. Skoro należysz do oazy, to chyba znasz piosenkę „Wystarczy iskra, by rozpalić wielki ogień”? W którejś zwrotce są takie słowa: „I tak z miłością Bożą jest – gdy raz doświadczysz jej, rozgłaszać chcesz każdemu ją, każdemu dać ją chcesz”.

Jasne, że nie wolno nikogo zmuszać, ale zachęcać, jak najbardziej! A właściwie po prostu dzielić się tym, co odkryłaś. Bo kto pozna prawdziwego Jezusa, kto Go spotka, nawet nie umie zachować Go tylko dla siebie. I tu jest częściowa odpowiedź na Twoje pytanie, dlaczego niektórzy nie rozumieją, że są ludzie, którzy wierzą i kochają Boga. No właśnie dlatego, że za mało jest chrześcijan, którzy pokazują, jak bardzo się cieszą, że mają Pana Jezusa. Bo chowają się po kątach, jakby to było coś złego troszczyć się o zbawienie swoje i innych. Bo boją się, że ktoś ich wyśmieje. Gdyby Pan Jezus tak robił, nigdy nie opuściłby stajenki i do dzisiaj daremnie byśmy Go szukali po pałacach całego świata.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.