W Warszawie na rogu Marszałkowskiej siedzi jaskiniowiec z wyciągniętą ręką. Przed nim tabliczka z napisem: „Zbieram na nowy wehikuł czasu”.
Na arenę cyrkową wchodzi pies, który umie liczyć.
– Piesku, ile jest dwa razy dwa?
– Hau, hau, hau, hau.
– A ile jest dwa razy trzy?
– Hau, hau, hau, hau, hau, hau.
Piesek schodzi z areny, gdy nagle jeden w widzów wstaje i krzyczy:
– Ej, piesku, a ile jest 388 248 razy 185 290?
– Tyle to sam sobie zaszczekaj!
Do klasy wbiega zdyszany Jaś.
– Jasiu, co się stało? – pyta pani.
– Gonili mnie dwaj mężczyźni.
– Jesteś cały?
– Tak, ale zabrali mi wypracowanie z polskiego.
Jaś obserwuje, jak mama nakłada sobie maseczkę na twarz.
– Dlaczego tak się smarujesz, mamo? – pyta.
– Żeby być piękną...
Po paru minutach mama oczyszcza twarz.
– Co jest, mamo? Poddajesz się?
Królik do królika:
– Wiesz, jestem zaproszony na wesele.
– Jako gość, czy jako pasztet?
Kapturek idzie przez las. Spotyka wilka.
– Kapturku, dlaczego masz dziś zielony kapturek?
– Bo czerwony jest w praniu.
Dwie blondynki idą przez park. W pewnej chwili jedna mówi do drugiej:
– Widzisz tego zdechłego ptaszka?
Druga spogląda w niebo i pyta:
– Gdzie?
Mrówka gotuje słoniowi obiad. Zniecierpliwiony słoń pyta:
– Mrówko, kiedy będzie ten obiad?
– Idź stąd, słoniu! Nie plącz mi się pod nogami!
– Panie doktorze, nikt mnie nie traktuje poważnie.
– Żartuje pani?
– Dlaczego jest pani tak zdenerwowana? – pyta profesor studentkę. – Obawia się pani moich pytań?
– Nie, obawiam się swoich odpowiedzi.
– Baco, jak wam powiem, ile macie owiec, to dacie mi jedną? – pyta kobieta wędrująca po górach.
– A dom! – odpowiada baca.
– No to macie ich 132 sztuki!
Baca dotrzymał słowa i oddał kobiecie owcę. Po kilku chwilach baca krzyczy: – A jak powiem, jaki kolor włosów miała pani przed zafarbowaniem, to odda mi pani owcę?
– No dobrze, oddam!
– Była pani blondynką.
– A skąd baca wie?
– Bo mi pani owczarka zabrała!
Przechwala się trzech myśliwych. – Kiedy byłem w Afryce, to polowałem na lwy! – mówi pierwszy.
– A ja, gdy byłem na Alasce, polowałem na łosie! – chwali się drugi.
– To jeszcze nic, kochani, ja w Norwegii... – zaczyna trzeci
– Fiordy widziałeś?! – nie wytrzymuje napięcia kolega.
– Fiordy?! Fiordy to mi z ręki jadły!
Czteroletnia Joasia jedzie z rodzicami samochodem – jak zwykle – w foteliku.
W pewnej chwili mama poczuła się zmęczona, więc oparła swoją głowę o fotelik Joasi i przymknęła oczy. Na to Joasia, pochylając się w stronę mamy:
– Mów mi. Jestem księdzem!
Jak w każdą niedzielę, podczas Mszy o godz. 12.00 jest kazanie specjalnie dla dzieci. Ksiądz jak zwykle chodził wśród maluchów i zadawał im pytania. Rozmawiali o uzdrowieniu niewidomego i o darze wzroku.
– Dlaczego mnie widzicie? – zapytał w pewnej chwili ksiądz.
Zgłosił się kilkuletni chłopiec.
– Przecież jesteśmy w kościele! – odpowiedział zdziwiony.
Przychodzi królik do sklepu wilka i pyta: – Dzień dobry, jest marchewka?
– Nie ma.
Następnego dnia królik znów przychodzi. – Jest marchewka?
– Nie ma.
Sytuacja powtarza się trzeciego dnia.
– Jeśli jeszcze raz przyjdziesz i zapytasz o marchewkę, to ci wszystkie zęby wybiję! – odpowiedział zdenerwowany wilk. Kiedy czwartego dnia królik znów przyszedł i zapytał o marchewkę, wilk wybił mu zęby. Piątego dnia królik znów zawitał do wilka i grzecznie zapytał:
– Dzień dobry, czy jest soczek marchewkowy?