Strach na wróble

Franciszek Kucharczak

|

MGN 05/2008

publikacja 05.03.2012 23:45

W ubiegłym wieku ludzie wiele wycierpieli od zbrodniczego systemu zwanego komunizmem. A w Chinach cierpiały nawet ptaki.

Strach na wróble Chiny, 1968 rok. Górnicy z kopalni „Li Se Yuan” (również kobiety) czytają „czerwoną książeczkę” Mao Zedonga fot. EAST NEWS

 

Zaczęło się od tego, że zbrodniczy przywódca komunistycznych Chin, Mao Zedong, postanowił w 1958 roku, że Chiny staną się potęgą. Swój pomysł nazwał Wielkim Skokiem. Uznał, że o potędze decydują żelazo, węgiel i zboże. Zatem, żeby mieć więcej żelaza i stali, kazał na wsiach przetapiać to, co było z metalu, czyli głównie narzędzia rolnicze. Ponieważ mieszkańcy wsi nie mieli węgla, palili w prymitywnych dymarkach czym się dało, nawet własnymi meblami. Wytopione w ten sposób żelazo do niczego się nie nadawało, a już na pewno nie do uprawiania roli.
 
Zabójcze płoszenie
Z tego powodu, i wskutek kilku równie głupich pomysłów komunistów, w całym kraju znacznie spadły plony. Musiał się znaleźć winowajca, więc Mao Zedong wskazał na wróble. Ogłosił, że to te ptaki wyjadły zasiane zboże i stąd tak niskie zbiory. Chińczycy dostali więc rozkaz zlikwidowania wszystkich wróbli w kraju. Każdy obywatel miał obowiązek płoszyć wróble biciem w garnki, dzwonieniem, dudnieniem i krzykami. Chińczycy, przyzwyczajeni do wykonywania rozkazów, zrobili, co im kazano. W efekcie wróble, nie mogąc spokojnie usiąść, szybko się męczyły. Po kilkudziesięciu minutach bezustannego fruwania spadały martwe na ziemię. Po kilku dniach akcji prawie wszystkie wróble w Chinach zostały wytępione. 
 
Ryż przesadzony
Rok później na kraj spadła plaga owadów. Mogły się spokojnie rozwijać i nic im nie zagrażało, bo nie było ich głównego wroga – wróbli właśnie. Owady zniszczyły już i tak słabe plony. Skutki były tragiczne – w Chinach rozszalał się głód. Przez trzy następne lata z głodu zmarło ponad 30 milionów Chińczyków, a 20 milionów znalazło się w więzieniach i obozach pracy za kradzież choćby odrobiny ryżu. Mao Zedong sam opływał w luksusy. Mieszkał w pałacu z basenem, otoczony liczną świtą służących i pochlebców. Podróżował po kraju specjalnym pociągiem pełnym wszelkich wygód. Mimo że miliony ludzi ginęły z głodu, on życzył sobie widzieć dobre efekty swoich rządów. Dlatego w pobliże linii kolejowej, którą miał jechać, przesadzano całe pola ryżowe.
 
Rewolucja tępaków
Niespełna 10 lat później Mao wymyślił nowy sposób udręczenia już i tak znękanych rodaków. Rozpętał tak zwaną „rewolucję kulturalną”, która miała „oczyścić kraj z intelektualistów i imperialistów”. Oznaczało to wytępienie ludzi wykształconych i myślących inaczej, niż kazała władza. Zadanie wykonały miliony oprawców z całych Chin. Pochwyceni „przestępcy” byli zabijani na oczach specjalnie spędzanych tłumów, ich domy rabowane, a krewni torturowani. Prześladowania dotknęły też duchownych, mnichów i zakonnice. Zapłonęły kościoły i świątynie innych religii. Zagłada spotkała starożytne zabytki, dzieła sztuki, bezcenne książki i rękopisy. Niedouczeni „rewolucjoniści” ze szczególną przyjemnością pastwili się nad swoimi dawnymi nauczycielami. Poniżali ich i wystawiali na publiczne pośmiewisko. Wielu z nich popełniło samobójstwo. 
 
Bóg Mao
Sam Mao kazał się czcić, jakby był bogiem. Jego portrety wisiały wszędzie, a każdy Chińczyk miał obowiązek mieć przy sobie „czerwoną książeczkę” z cytatami „przewodniczącego Mao”. Należało się tych cytatów uczyć na pamięć i recytować przy każdej okazji, na przykład w ramach pozdrowień na ulicy czy podczas rozmowy telefonicznej. Chiny rozprowadziły tych książeczek ponad miliard. Szkody, jakie wyrządziła „rewolucja kulturalna”, są zbyt duże, żeby dało się je naprawić. Tym bardziej nie da się przywrócić życia ludziom zgładzonym na rozkaz Mao Zedonga. A było ich… ponad 65 milionów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.