Przechodzień do wędkarza:
– Biorą?
– Biorą, biorą. Nawet plecak mi zabrali.
Wędkarz do wędkarza:
– Dlaczego łowisz ryby na ser, a nie na robaki?
– Bo jak ryba weźmie, to mam na kolację rybę, a jak nie, to mam ser.
Blondynka w pizzerii:
– Poproszę pizzę wegetariańską z kawałkami kiełbasy.
– Pokroić na 8 czy 16 kawałków?
– Na osiem! Pani, przecież szesnastu nie zjem!
– Zajączku, dlaczego masz takie krótkie uszy?
– Bo jestem romantyczny.
– Nie rozumiem.
– Wczoraj siedziałem na łące i słuchałem śpiewu słowika.
Tak się zasłuchałem, że nie usłyszałem kosiarki...
Stara podkowa leży obok czterolistnej koniczyny.
– Szkoda, że nikt nas nie znalazł – mówi podkowa.
– Widocznie nie mamy szczęścia – dodaje koniczyna.
– Jasiu, dlaczego się spóźniłeś? – pyta nauczycielka.
– Bo z chłopakami bawiłem się w pociąg – odpowiada Jaś.
– I dlatego przychodzisz w połowie trzeciej lekcji?
– Tak, bo nasz pociąg miał trzy godziny spóźnienia.
– Jasiu, gdzie masz świadectwo? – pyta tata
– Koleżanka zabrała, chce rodziców postraszyć.
Dzwoni telefon. Odbiera zdenerwowany dopełniacz:
– Czego? Mały jeż cały dzień chodził dookoła beczki. Wreszcie zatrzymał się i zapytał sam siebie: „Kurczę, kiedy ten płotek się skończy?”.
– Patrz, ktoś zamieścił w gazecie mój nekrolog! – przerażony Kowalski woła żonę. – Zadzwonię do mamy, bo przeczyta i jeszcze gotowa dostać zawału.
– Halo, mama? Nie martw się, mam się dobrze i nic mi nie brakuje.
– Toś mnie trochę pocieszył, ale... powiedz synku..., skąd właściwie dzwonisz?
Idzie zajączek lasem i kuleje na jedną nogę. Spotyka go drugi zajączek.
– Co się stało? – pyta.
– Myśliwy.
– Postrzelił?
– Nie, nadepnął.
– Dlaczego idziesz na polowanie ubrany jak wędkarz?
– Żeby zmylić zające. Pomyślą, że idę na ryby.
– Jasiu, wymień pory roku.
– Wiosna, jesień, zima – wylicza Jaś.
– A co z latem? – pyta nauczycielka.
– No właśnie, patrzę za okno i też się zastanawiam!
Siedzi krowa na wierzbie. Podchodzi do niej osioł:
– Krowa, co robisz na tej wierzbie? – pyta.
– Jem śliwki.
– Przecież śliwki nie rosną na wierzbie?
– No ale śliwki to ja mam w torebce.
Przychodzi blondynka do sklepu i pyta:
– Czy jest chleb dwukilogramowy?
– Nie, jest jednokilogramowy.
Następnego dnia to samo. Wieczorem sprzedawca mówi do piekarza: „Upiecz na jutro jeden dwukilogramowy chleb”. Blondynka znów przychodzi do sklepu i pyta:
– Czy jest chleb dwukilogramowy?
– Jest!
– To poproszę połowę