Co się stało na Westerplatte?

Adam Śliwa

|

MGN 05/2011

publikacja 28.02.2012 20:10

Huk bomb, kurz i dym zasłaniający słońce, pociski, których podmuch wyrywał drzewa, powybijane okna. Ze strzelnic i okopów żołnierze z osmolonymi, zmęczonymi twarzami w stalowych hełmach trzymają broń, czekając na kolejny atak. Tak wyglądało Westerplatte przez 7 dni września 1939 roku.

Co się stało na Westerplatte? By upamiętnić wizytę Jana Pawła II na Westerplatte, przed Pomnikiem Obrońców Wybrzeża jeszcze w tym roku ma stanąć pamiątkowa tablica ze słowami papieża z tamtego spotkania fot. EAST NEWS/WOJCIECH STROZYK/REPORTER

Westerplatte to mały półwysep oddzielający od morza kanał portowy w Gdańsku. W 1939 roku było to Wolne Miasto Gdańsk. Nie należało ani do Niemiec, ani do Polski. Rzeczpospolitej przyznano w Gdańsku kilka przywilejów. Między innymi Wojskową Składnicę Tranzytową na Westerplatte, czyli magazyny wojskowe. Załogę stanowili wartownicy – najlepsi. Bo przed wojną służba na Westerplatte była bardzo ciężka. Dookoła nienawiść i prowokację. 1 września 1939 roku dla 205 żołnierzy pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego, a od 2 września kapitana Franciszka Dąbrowskiego, rozpoczęła się legenda Westerplatte. Nad półwyspem wstaje powoli słońce.

Żołnierze czuwający w nocy na placówce „prom” schodzą ze stanowisk i idą do koszar w głębi Westerplatte. Plutonowy Baran poszedł jeszcze skontrolować wartowników przy ceglanym murze otaczającym teren składnicy, gdy nagle potężny podmuch rzucił go na ziemię. Oszołomiony wskoczył szybko do okopu. Żołnierze biegiem wśród wybuchów i pocisków karabinów maszynowych zajęli swoje stanowiska. Z koszar wytoczyli jedyne działo. Na „promie” chorąży Gryczman uspokajał przerażonych żołnierzy. Przez wyrwę w murze przeszły pierwsze sylwetki w charakterystycznych hełmach. Szli pewni szybkiego zajęcia słabej placówki.

– Nikt nie przeżyje potężnych salw z pancernika Schleswig-Holstein – mówił młody żołnierz z kompanii szturmowej marynarki. Nagle pierwsze szeregi ścięto pociskami karabinu maszynowego kpr. Szamlewskiego. Cofający się Niemcy dostali ogień z boku z milczących dotąd stanowisk „promu”. Ponieśli ogromne straty i mimo prób ataku musieli się wycofać. Tak wyglądały pierwsze chwile II wojny światowej na Westerplatte. Kolejne godziny i dni przynosiły następne szturmy, ostrzał z dział pancernika, karabinów maszynowych, mordercze naloty bombowców oraz próby podpalenia półwyspu cysternami.

Mimo strat, wyczerpania i ogromnej przewagi Niemców, mimo komunikatów o coraz gorszej sytuacji w kraju i braku nadziei na odsiecz żołnierze bronili się. W całej Polsce ludność cywilna nękana nalotami i żołnierze wymęczeni odwrotem przez siedem dni słyszeli w radiu nieprawdopodobną informacje „Westerplatte broni się jeszcze”. Dopiero 7 września mjr Sucharski zdecydował się  na kapitulacje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.