Muppety z mamą, koszmarni bracia i tajemniczy wielbiciel

MGN 03/2012

publikacja 16.02.2012 07:45

7 lutego


Chyba już kiedyś pisałam, że mam (miałam) problemy z matematyką. Chodzę nawet na specjalne zajęcia z matematyki, żeby być na bieżąco i nie narobić sobie zaległości. Otóż, chcę się pochwalić: nasza matematyczka powiedziała, że coraz więcej umiem, i... będą ze mnie ludzie. Matematyczni ludzie :) A podobno też bez matematyki – nie ma życia. Więc mam matematyczne życie! ;) Mama powiedziała, że skoro zaczynam lubić (!) matematykę, to może i weterynarzem zostanę. Bo ja
baaaardzo chciałabym zostać weterynarzem. Ale z tego, co wiem – na studia weterynaryjne, nie przyjmują matematycznych głąbów. I jeszcze jeden bonus: uczę się tej matmy, więc mam lepsze oceny. Uczę się, więc mniej się boję egzaminu klas szóstych, który przecież będę zdawać już niedługo... Jak dwa + dwa = cztery. Życie jest piękne. Nawet z matematyką ;).

10 lutego


Byłam w kinie na Muppetach. Tylko z mamą. To się rzadko zdarza :) Dla mamy to była chyba podróż do dzieciństwa, bo podczas seansu się śmiała jak mała dziewczynka. Patrzyłam czy nikt się z niej nie śmieje. Ale na szczęście, nie. Mam nadzieję... Zresztą wcześniej mama mi opowiadała, że Muppety to był jej ulubiony film. I że Kermita i Piggi uwielbia po prostu.
Mnie się też te Muppety podobały – ale może nawet mniej Kermit i Piggi. Bo on taki jakiś smętny, a Piggi – koszmarnie się ubiera :) Najbardziej spodobał mi się Zwierzak :) Potem poszłyśmy na lody, mama wypiła kawę a ja czekoladę, i wróciłyśmy do domu. Fajnie czasem spędzić czas tylko z mamą.

11 lutego


Dziś przyszły do mnie dziewczyny z klasy: Ola i Kasia. Miałyśmy najpierw trochę się pouczyć (w poniedziałek miała być klasówka z polaka), potem obejrzeć film i się trochę powygłupiać. I nic z tego nie wyszło! Bo chwilę potem do mojego pokoju wpadli moi bracia i dostali głupawki: skakali po pokoju, dokuczali nam i w ogóle robili z siebie małpy z cyrku. Więc w końcu zaczęłam na nich wrzeszczeć. Jak ja zaczęłam wrzeszczeć, to oni też. I tak na siebie wrzeszczeliśmy, że w końcu przyszedł tata i stwierdził, że jak się zachować nie potrafimy, to nie powinniśmy przyjmować gości. Wyobrażacie sobie?!
I dziewczyny poszły sobie do domu... A ja? Siedziałam i ryczałam z godzinę. Bo oni zawinili, a ja dostałam karę... Koszmarni są ci moi bracia!!! Mam ich dość!!! Nie odzywam się do nich. I koniec.

12 lutego


Nie uwierzycie! Moi bracia mnie przeprosili. Najpierw myślałam, że to ich jakiś kolejny podstęp. Ale nie – chyba byli szczerzy. I nie tylko mnie przeprosili, ale wytłumaczyli tacie, że to nie ja zawiniłam, tylko właśnie oni. Niesamowite, prawda? W każdym razie tata wlepił im karę (dwa dni bez komputera) a oni nie protestowali. I tata powiedział, że wobec tego mogę zaprosić koleżanki do nas, na noc. Super, co?
Jednak moi bracia wcale nie są tacy koszmarni... A Ola i Kasia przyjdą już w sobotę.

14 lutego


Dziś były Walentynki. W szkole działała walentynkowa poczta. Wysłałam kartkę do Anki i... nie powiem wam jeszcze do kogo:))) A sama dostałam cztery kartki. Dwie robione ręcznie – serduszko i kwiatek. I dwie identyczme, sklepowe – z napisem „I love you” i z misiem na okładce.
Trzy na pewno dostałam od koleżanek – chyba nie myślały, że dam się nabrać na „tajemniczego wielbiciela” :) Zresztą, wiem, jak piszą. Ale kto wysłał mi czwartą?
Nie podpisał się, ale pismo było jak najbardziej „męskie”. W każdym razie, fajnie mieć prawdziwego tajemniczego wielbiciela :)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: