Betonowe tajemnice

Adam Śliwa

|

MGN 03/2012

publikacja 19.04.2012 10:27

Krętą drogą przez las jedzie wojskowy samochód z kilkoma oficerami. Mijają patrole ss-manów z psami. Zza drzew wyłania się pierwszy posterunek. Szlaban. Kontrola dokumentów. Wóz rusza dalej. Po obu stronach drogi ogromne pola minowe.

Betonowe tajemnice Henryk Przondziono/GN

Zanim wojskowy samochód dotrze do pierwszej strefy tajemniczego obiektu, czeka ich jeszcze kilka kontroli. W końcu są. Ponure betonowe budynki i ogromne schrony do dzisiaj czają się wśród lasów. Tu podczas II wojny światowej przybywali na naradę oficerowie niemieccy. Tu, w Wilczym Szańcu na Mazurach główną miał
Adolf Hitler. Dziś z wielkich schronów pozostały ogromne bloki betonu i stali porozrzucane po lesie. Wysadzona, kwatera robi niesamowite wrażenie.

Kwatera Hitlera
Mazury przed II wojną światową były częścią niemieckiej III Rzeszy. Tu stworzono kwaterę polową Hitlera i całego sztabu niemieckiej armii. Dlaczego właśnie na Mazurach? – Bo blisko był przyszły front, bo mieszkało tu mało ludzi, bo teren był bagnisty i zalesiony – tłumaczy Henryk Dziadek, przewodnik po Wilczym Szańcu. – Dzięki temu łatwiej było zachować tajemnicę – dodaje. – Kwatera miała tylko jedną wadę – komary.
Teraz na szczęście ich nie ma i spokojnie możemy spacerować po, kiedyś najlepiej strzeżonym miejscu w Europie. Mijamy ruiny baraku, gdzie stacjonowała ochrona. Docieramy do pierwszego betonowego kolosa. Bunkier był schronieniem dla gości kwatery podczas nalotu, do którego zresztą nigdy tu nie doszło. – Niemcy bardzo dużą wagę przykładali do maskowania obiektów – opowiada nasz przewodnik. – Na całym terenie ustawiano sztuczne drzewa i siatkę maskującą. Na dachach bunkrów była ziemia i rosły tam krzaki i drzewa. Wzdłuż ścian w koszach stały drzewa – dodaje pan Henryk. Niektóre rosną tu do dziś. Widać na nich wrośnięty drut, którym kiedyś przymocowywano siatkę maskującą.

Nowi mieszkańcy bunkra
Dochodzimy do bunkra Hitlera. Strop tego kolosa miał 8 metrów grubości. Mimo to potężna eksplozja rozsadziła beton. Kwaterę wysadzili Niemcy, gdy opuszczali teren przed zbliżającą się Armią Czerwoną. Wybuch był tak potężny, że popękał lód na pobliskich jeziorach, a w katedrze w Kętrzynie oddalonej o kilkanaście kilometrów popękały witraże. Obok ponurego bunkra mieszkają teraz nietoperze. Swoje domki mają na drzewach przy bunkrze Hitlera. – To po to, aby turystom nie dokuczały komary, które są przysmakiem nietoperzy – wyjaśnia Henryk Dziadek.
Dalej droga wiedzie wzdłuż dawnych pól minowych. W niektórych miejscach pola były szerokie nawet na 100 metrów, do tego zasieki, karabiny maszynowe i patrole z psami.
W 1943 roku Wilczy Szaniec był najważniejszym miejscem okupowanej Europy. Tu zapadały decyzję o życiu i śmierci tysięcy ludzi.

Nieudany zamach
W Wilczym Szańcu miał też miejsce słynny zamach na Hitlera 20 lipca 1944 roku. Pułkownik Klaus Schenk von Stauffenberg przyjechał z Berlina na naradę z Hitlerem. Ale miał też swój plan. W teczce przywiózł dwa ładunki wybuchowe z chemicznym zapalnikiem. Zdążył uzbroić tylko jedną bombę.
Teczkę zostawił w sali narad, niecałe dwa metry od Hitlera i wyszedł tłumacząc, że koniecznie musi zatelefonować. Tymczasem pułkownik wsiadł do auta razem ze swoim adiutantem i wyjechali z Wilczego Szańca prosto do Berlina, by zrealizować plan Walkiria, czyli przejąć władzę w Niemczech.
Hitler jednak nie zginął. Jeden z oficerów niechcący przesunął teczkę za masywną nogę dębowego stołu i tym samym uratował Hitlerowi życie. Wszyscy zamachowcy w ciągu kilku dni zostali straceni. Za kontakty ze spiskowcami musiał popełnić samobójstwo nawet słynny „lis pustyni” Erwin Rommel, dowódca wojsk niemieckich w Afryce.

Ambitny plan
Niedaleko Wilczego Szańca w Mamerkach swoją kwaterę miały wojska lądowe. – Warto ją odwiedzić, bo ogromne bunkry są tam do dziś – zachęca pan Henryk Dziadek. – Można zobaczyć ich oryginalny rozmiar. Ściany betonowych budynków agregatów prądotwórczych pokrywa specjalny tynk z trawy morskiej, świetnie maskujący budowle – tłumaczy nasz przewodnik.
Mazury usiane są pamiątkami z przeszłości. Po drodze mijamy biegnący przez pole rów przeciwczołgowy. Czeka nas jeszcze jedna niespodzianka.
Na początku XX wieku planowano, by jeziora mazurskie połączyć kanałem z Bałtykiem. Kanału jednak nigdy nie dokończono, ale ślady tego ambitnego projektu widać do dziś. Niedaleko Leśniewa spośród bagien wyłania się budowla z miejscem po hitlerowskim orle. Dolną część zajmuje kanał wypełniony wodą. To nieukończona śluza. Różnica poziomów między morzem a jeziorami miała być wyrównywana właśnie przez system śluz.
Opuszczone betonowe pozostałości, podobnie jak Wilczym Szańcu, przydają się dziś zwierzętom. W śluzie zamieszkała sowa a rozlewiska po kanale to ulubione miejsce bobrów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.