Wielka ściema

Adam Śliwa

|

MGN 02/2012

publikacja 17.04.2012 12:05

Koń, który rozumie ludzi, nieistniejący bohater w Wikipedii czy przebierańcy z Abisynii uznani za oficjalną delegację państwową.

Wielka ściema Jakub Szymczuk/GN

Na to wszystko dali się nabrać poważni ludzie. Nikt nie lubi być oszukiwany. Są jednak oszustwa przez małe „o”. Czytamy o nich z uśmiechem, a nawet z podziwem dla pomysłowych autorów. Poniżej kilka przykładów.

Nieistniejący bohater
Odrabianie zadań domowych przy pomocy Wikipedii, może się źle skończyć. Jakiś czas temu nieznani do dziś autorzy pod hasłem „polscy komuniści” umieścili tam Henryka Batutę. Między innymi zapisali tak: „Henryk Batuta, właśc. Izaak Apfelbaum (ur. 1898 w Odessie, zm. 1947 pod Ustrzykami Górnymi) – polski komunista. Uczestnik wojny domowej w Rosji, po powrocie do kraju członek Komunistycznej Partii Polski. (...) Zginął w 1947 pod Ustrzykami Górnymi w starciu z UPA. Jego osobie poświęcona jest ulica w Warszawie (Służew nad Dolinką). Po 1989 r. pojawiały się głosy, by zmienić jej nazwę, jednak do tego nie doszło”.
Brakuje tylko jednej informacji – Henryk Batuta nigdy nie istniał. Jego życiorys od początku do końca jest wymyślony.
Fałszerstwo „wisiało” na stronie Wikipedii niezauważone prawie dwa lata, od 8 listopada 2004 roku do 20 stycznia 2006. Tak długie życie w internecie, fałszywe hasło zawdzięcza świetnemu przygotowaniu. Było ono tak przekonujące i miało powiązania z innymi, prawdziwymi artykułami z historii Polski, że wydawało się prawdziwe. Wśród zdjęć była nawet tabliczka z warszawską ulicą Batuty, która w rzeczywistości jest ulicą muzycznej batuty, czyli pałeczki dyrygenta.

Geniusz w stajni
Niemcy na początku XX wieku mieli bardzo inteligentnego konia. Nazywał się Hans. Koń rozumiał ludzi, potrafił rozwiązywać proste zadania z matematyki, znał nawet alfabet. Komisja złożona z mądrych naukowców, oficerów kawalerii, a nawet dyrektorów zoo i cyrku zbadała Hansa. Nie znaleziono śladów oszustwa. Koń wydawał się naprawdę wyjątkowo inteligentny.
Ale kilka lat później przebadał go psycholog z Berlina, Oskar Pfungst. Stwierdził, że Hans wcale nie jest mądrzejszy od innych zwierząt, a z tego, co mówią do niego ludzie, kompletnie nic nie rozumie. Dlaczego uznano go za wyjątek? Bo świetnie wytresował go Wilhelm von Osten. I to zupełnie nieświadomie.
Podczas zajęć von Osten stawiał na przykład określoną ilość kręgli, głośno wymawiał ich liczbę i zmuszał Hansa do wystukiwania tej liczby kopytami. Później zamiast kręgli pisał liczby na tablicy, a koń jedną nogą stukał dziesiątki, drugą jedności. Podczas testów było podobnie. Gdy zadawano Hansowi proste zadanie, koń dobrze odpowiadał. Profesor Pfungst udowodnił, że Hans jednak wcale nie liczy. Nauczył się tylko rozpoznawać mowę ciała pytającego. To znaczy, czy powinien uderzyć jeszcze raz czy już nie. Gdy pytający nie znał odpowiedzi, Hans też nie potrafił popisać się mądrością.
Może słynna ośmiornica Paul przepowiadająca wyniki meczów podczas Mundialu w RPA działała podobnie jak Hans?

Koniec Belgii
20 grudnia 2006 roku, o godzinie 20.21 główne wydanie wiadomości przerwano sensacyjną informacją: „Flandria odłączyła się od Belgii. Para królewska uciekła do Konga, a zaskoczeni politycy tłumaczą nową sytuację”.
Wiadomość wywołała burzę. Po pół godzinie do reportażu dodano pasek z informacją, że program jest fałszywy. O co chodziło?
Telewizja RTBF przez 2 lata przygotowywała akcję o kryptonimie BBB czyli Bye bye Belgium (żegnaj Belgio). Chodziło o to, by Belgowie zaczęli rozmawiać o różnicach między północą i południem kraju. Bo królestwo Belgii to Flandria i Walonia różniące się nawet ustrojem. W północnej Flandrii ludzie mówią po niderlandzku. A w południowej Walonii po francusku. Dlatego pomysł podzielenia Belgii na dwie części jest wciąż na czasie. Informacja w telewizji wywołała więc piorunujące wrażenie i była bardzo wiarygodna.

Fałszywi delegaci
Przed pierwszą wojną światową Brytyjczycy stworzyli okręt, przy którym inne okręty wojenne z dnia na dzień stały się przestarzałe. Cudo nazywało się HMS Drednought. Czy rzeczywiście był on tak świetnie zabezpieczony przed szpiegami?
Grupka angielskich arystokratów z Horacym Cole’m postanowiła pokazać, że jest inaczej, że królewska marynarka jest bezbronna wobec niemieckich szpiegów. Admiralicję marynarki wojennej przekonali, by pancernik HMS Drednought pokazać delegacji abisyńskich książąt. Sami przebrali się w orientalne stroje, przyciemnili skórę i dokleili sobie sztuczne wąsy. 7 lutego 1910 roku do dowódcy pancernika wysłali fałszywy telegram, by przygotował się do wizyty gości z Abisynii.
W porcie delegację witała kompania honorowa, choć z powodu braku flagi i hymnu Abisynii, zagrano hymn Zanzibaru. „Dostojni Abisyńczycy” nie zwrócili na to uwagi. Podczas zwiedzania okrętu żartownisie rozmawiali wymyślonym językiem, co pewien czas wykrzykując: bunga bunga. Nikt nie rozpoznał przebierańców, którzy spokojnie wrócili do pociągu.
Następnego dnia Horacy Cole informację o mistyfikacji razem ze zdjęciami przekazał do gazety Daily Mirror. Marynarka Wojenna żądała ukarania żartownisiów, ale sąd uznał, że nie złamano prawa.

Wojna oszustów
Po wylądowaniu w Trypolisie Erwin Rommel dowódca sił niemieckich w Afryce nie miał wystarczających sił, by uderzyć na Brytyjczyków. Anglicy o tym wiedzieli, więc byli spokojni. Co by się jednak stało gdyby nagle zaatakowały ich setki niemieckich czołgów? Wpadliby w panikę. I na to liczył Rommel.
Rozkazał więc zbudować na zwykłych samochodach osobowych tekturowe makiety czołgów, które miały atakować razem z prawdziwymi. Z daleka armia „pancerna” wyglądała imponująco. Dodatkowo za atakującymi jechały ciężarówki ciągnąc gałęzie, aby kurz udawał kolejne siły z tyłu. Fortel udał się znakomicie i dał Niemcom czas na ściągnięcie z Europy prawdziwych czołgów. Brytyjczycy nie pozostali dłużni. Przed atakiem pod El Alamein stworzyli armię gumowych czołgów, drewnianych armat i żołnierzy z płótna i rurek. To miało przekonać Rommla, że atak zacznie się w innym miejscu.
Jednak największą mistyfikacją było przeniesienie całego portu w Aleksandrii. Brytyjczycy bali się o port, bo był dla nich ważnym centrum zaopatrzenia. Postanowili więc zmylić pilotów wrogich bombowców. Kilka kilometrów od prawdziwego portu przygotowali sterty desek, opon i dołów z paliwem. Gdy nocą nadlatywały bombowce, w porcie gaszono światła a zapalano w atrapie. Sypały się bomby, a w miejscu nalotu wybuchały pożary. Wystarczyło tylko w prawdziwym porcie zburzyć nieużywane budynki, zapalić rozlaną ropę i opony, żeby port wyglądał na zbombardowany. Rano Niemcy wiedzieli zniszczenia, wraki ciężarówek i sterczące maszty zatopionych statków. Akcja Brytyjczyków udała się. Przez kolejnych osiem nocy Niemcy bombardowali atrapę. Port w Aleksandrii do końca wojny w Afryce działał bez przeszkód.
 


 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.