Zabujani w kościele

Piotr Sacha

|

MGN 02/2012

publikacja 17.04.2012 12:06

Wchodząc do tego kościoła, czujemy lekki zawrót głowy. Żyrandole wiszą przechylone, jakby ktoś je rozbujał. Choć to niemożliwe.

Zabujani w kościele Roman Koszowski/GN

Na lekkim wzniesieniu, tuż przy drodze z czeskiej Karwiny do Ostrawę, znajduje się duży cmentarz. „Tu odpoczywa ks. Jan Zmijka, proboszcz parafii karwińskiej. Zmarł w 1888 r.” – czytam na jednym z pomników. Sporo tu starych grobów. Dziwne, że z tego wzniesienia nie widać żadnych domów. Tylko szyby kopalniane. I kościół. Stoi w dolinie, po drugiej stronie drogi. – Dawniej z cmentarza do kościoła, było pod górkę – dowiaduję się. – Teraz kościół zapadł się. Stoi  37 metrów niżej!

Ściany falują
Patrzę na kościół św. Piotra z Alkantary i przechylam głowę lekko w prawo. Dokładnie o 6,8 stopnia. Bo właśnie o tyle odchylił się od pionu. Przez długie lata miejscowa kopalnia wydobywała w tym miejscu węgiel. To dlatego kościół tak bardzo się obniżył i pochylił w południową stronę. Niektórzy nazywają go nawet „czeską Pizą”, porównując do słynnej wieży.
W tygodniu jest tu tylko jedna Msza. Ksiądz odprawia na przemian, w jedną niedzielę po czesku, a w drugą po polsku. Wchodzę do środka. I... delikatny zawrót głowy. Podłoga się wygina. Żyrandole wiszą przechylone, jakby ktoś je rozbujał, a później zatrzymał takie rozbujane. To przecież niemożliwe – łapię się po chwili. I dopiero teraz widzę, że tak naprawdę to ściany stoją krzywo.
Rozpoczyna się Msza. Szybko przyzwyczajam się do wnętrza bez kątów prostych. Aż do chwili, gdy ksiądz rozdaje komunię. Odwracam się, by wróci na swoje miejsce i... prawie tracę równowagę. Czuję, że ściany falują.

Zabujani w kościele   Roman Koszowski/GN

Problem dyrygenta
– Nie jest pan wyjątkiem – uśmiecha się ks. Daniel Vicha, proboszcz dwóch parafii w Karwinie. – Na początku też miałem uczucie, jakbym był na morzu. Mocno musiałem trzymać się ambony – opowiada. – Kiedyś w kościele miał się rozpocząć koncert pewnej orkiestry – mówi dalej. – Ale dyrygent z powodu krzywizn ścian nie mógł dyrygować. Wyszedł z kościoła i usiadł na schodach – tak bardzo rozbolała go głowa. Musiałem pojechać do apteki – wspomina kapłan.
Ksiądz Daniel opiekuje się „krzywym kościołem”. Turystom pokazuje nie tylko przechylone mury, ale przede wszystkim ciekawe zabytki: chrzcielnicę z pierwszej połowy XV wieku, rzeźby i piękny obraz patrona, św. Piotra z Alkantary. – Kościół zwiedzają przyjezdni z Czech, Słowacji, Polski, Niemiec, a nawet z Irlandii czy Japonii – mówi proboszcz. – Latem przewinęło się tu ponad 7 tys. osób – dodaje.

Zmyłka
Dzielnica Karwiny, do której przyjeżdżają turyści, nazywa się Doly, czyli po czesku „kopalnie”. To tylko 6 km od granicy z Polską. Od ponad 150 lat wydobywano tu węgiel. Po wojnie parafialny kościół coraz mocniej się osuwał. Metr po metrze. Stał na wzgórzu, a teraz jest w dolinie. – Jeszcze w minionym roku opadł o pół metra – mówi ks. Daniel. – Na szczęście jest odpowiednio zabezpieczony, dlatego nie grozi mu zawalenie – dodaje.
Ta dzielnica przed wojną była miastem o nazwie Karwina, gdzie urodził się pisarz Gustaw Morcinek. Dziś mieszka tu garstka ludzi. Przyzwyczaili się do krzywego kościoła. A ci, którzy tracą w nim poczucie równowagi, zawdzięczają to błędnikowi, czyli części ucha wewnętrznego. Bo błędnik odpowiada za zmysł równowagi u człowieka. Walące się na głowę ściany zaburzają pracę tego narządu. Z tego powodu do mózgu docierają mylne informacje. I tak organizm próbuje nas oszukać.
 

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.