wtorek, 31 stycznia, 2012 r.

publikacja 31.01.2012 17:33

W zasadzie to prawie się przeprowadziłam na plebanię, bo już o 10.00 biegnę tam z dziewczynami. Mróz jest tak wielki, że dosłownie przemykamy z jednego budynku do drugiego, a ja nawet nie chcę słyszeć o spacerach. Tobi zostaje w domu, bo jego krótka sierść nie chroni od mrozu, więc staruszek zakopuje się w kocu i śpi. Bardzo mi się wczoraj podobały zajęcia z dzieciakami. Bawiły się w wielką wyprawę Abrahama do Ziemi Obiecanej. Ja byłam raz osłem, raz wielbłądem, dzieci udawały, że ładują na mnie ciężary. Potem były na niby postoje, ogniska, śpiewy, tańce. No i chyba telepatycznie przekazałam dziewczynom mój pomysł, bo kilka pobiegło do kuchni, by upiec placki. Co prawda nie zrobiły ogniska, wykorzystały gaz, patelnie i olej, ale najważniejsze, że było jedzenie. Potem dzieci podzieliły się na grupy i przygotowywały różne zagadki z historii Abrahama. Prawie każda grupa mnie potrzebowała do swoich scenek. Odpoczęłam dopiero, gdy zaczęło się malowanie, kolorowanie, wycinanie. Już w niedzielę w przedsionku kościoła będzie wielka wystawa zdjęć, obrazów, plakatów. Gdy na dworze zrobiło się szaro, to z Pauliną i Jadzią znowu poszłam na domu katechetycznego. Studentka, Justyna, prześlicznie czytała historię o poznaniu się Rebeki i Izaaka. Potem wybuchła bardzo burzliwa dyskusja na temat chłopaków, z której nic nie rozumiałam. Ale jedno wiem, że jutro ministranci zostaną zaproszeni na „spotkanie przy studni”. To będzie test nie na dobrą dziewczynę, ale na kulturalnego chłopaka. Wszyscy są ciekawi, który wygra. Cześć, Astra