Kopa Europa

Piotr Sacha

|

MGN 02/2012

publikacja 07.03.2012 09:21

Hiszpanie nie mogli grać, bo zabronił im przywódca kraju. A piłkarze z Jugosławii nie pojechali do Szwecji, bo u nich trwała wojna. Stracili Euro.

Kopa Europa East News/imago/Annegret Hilse

Pijecie już herbatę w kubkach ze Slavko i Sławkiem? A może śpicie na poduszkach z kolorowym napisem Euro 2012, albo długopisy i ołówki pakujecie do wyglądającego podobnie piórnika? Jeśli tak, to znak, że ruszyło wielkie odliczanie. W czerwcu cały świat (naprawdę cały) będzie śledził to, co dzieje się w Polsce i na Ukrainie.

Generał nie pozwolił
W „Małym Gościu” też odliczamy dni do czerwcowego meczu z Grecją. Dlatego od tego numeru będziemy pisać o drużynach, piłkarzach i wszystkim, co ważne na Euro 2012. W następnym numerze napiszemy pierwszego z grupowych rywali biało-czerwonych.
A na początek to, o czym już wiecie. Tegoroczne mistrzostwa Europy w piłce nożnej pierwszy raz odbędą się w Polsce. Wiecie też, że Polacy zagrają na takiej imprezie dopiero drugi raz w historii. Pierwsze Euro było w 1960. Ale to pamiętają chyba już tylko najstarsi górale. Zwłaszcza ci francuscy, bo pierwsze Euro, a właściwie Puchar Narodów Europy (taka była wtedy nazwa) było właśnie we Francji. Co ciekawe, w finale spotkały się reprezentacje krajów, których nie ma już na mapie Europy, czyli Związek Radziecki, który po dogrywce pokonał Jugosławię.
Gdyby Hiszpanom nie zabronili grać, mieliby wtedy wielką szansę zostać mistrzami. Ale generał Franco nie zgodził się na wyjazd swoich piłkarzy na mecz do ZSRR i koniec. I Hiszpania przegrała walkowerem. Za to w finale kolejnych mistrzostw pokonała radziecką drużynę na własnym boisku.

Bajka o Kopciuszku
Bukmacherzy, czyli osoby zajmujące się typowaniem wyników meczów, największe szanse na mistrzostwo w tym roku dają Niemcom i Hiszpanom. Drużyny z polskiej grupy A ich zdaniem nie zajdą zbyt daleko. Na szczęście futbol pełen jest niespodzianek. Czasem wygrywa ten, z którym nikt się nie liczył. Zupełnie jak w bajce o Kopciuszku.
Takim Kopciuszkiem w 1992 roku byli piłkarze Danii. Na mistrzostwach w Szwecji miało ich nie być, bo nie przeszli eliminacji. Ale w ostatniej chwili okazało się, że z turnieju odpadła Jugosławia, bo wtedy tam trwała wojna. W to miejsce wskoczyli Duńczycy. I... zagrali bajecznie. I zdobyli tytuł. Niewiele brakowało, a cztery lata później podobną niespodziankę sprawiliby Czesi. Ale w finale po dogrywce pokonali ich Niemcy.
W 2004 r. Kopciuszkiem byli piłkarze Grecji. Też nikt na nich nie stawiał. W sześciu meczach zdobyli tylko 7 bramek, ale i tak zostali mistrzami Europy.
Hiszpanie i Niemcy na Euro 2012 to już inna bajka. Jeśli wygrają Hiszpanie, będą jedyną drużyną w historii, która obroniła tytuł mistrzowski. Jeśli mistrzem zostaną Niemcy, pobiją własny rekord. To byłby ich czwarty puchar. W dodatku już trzy razy byli wicemistrzami.

142:140
Czy Polacy wyjdą z grupy? Takie pytanie postawiliśmy w naszej internetowej sondzie. Głosy były podzielone. I to jak! Wypowiedziały się 282 osoby. 142 uważały, że Polska przejdzie do drugiej fazy rozgrywek. A 140 było na nie. Tylko 2 głosy różnicy. A gdyby głosowanie trwało nieco dłużej? Może wygraliby pesymiści?
Polscy piłkarze jak dotąd nie dali powodów, by większość kibiców była albo na tak albo na nie. W 30 meczach pod wodzą Franciszka Smudy wygrywali 12 razy. Dziesięć razy remisowali, a osiem razy schodzili z boiska ze spuszczonymi głowami. Czasem grają całkiem dobrze, stwarzają wiele sytuacji podbramkowych, a czasem zupełnie zawodzą i w obronie, i w pomocy i ataku.
8 czerwca na Stadionie Narodowym w Warszawie rozegramy mecz otwarcia z Grecją. Znamy już mniej więcej skład kadry. Dlatego zerkamy kątem oka, co dzieje się w Borussii, Arsenalu, FC Koln, Trabzonsporze, czyli tam, gdzie grają nasi. Oby ich piłkarska forma tylko rosła.

Krótka piłka

Niewiarygodni

No i cały świat pięknie nam się podzielił. Na fanów Realu i Barcy, na zachwyconych grą Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. To rzeczywiście piękny, co tam piękny, cudowny podział. Bo tak jeden, jak i drugi piłkarz cudownie kopie piłkę. Trzeba więc wybierać. Zgryz mieli też trenerzy, kapitanowie drużyn i dziennikarze z 208 krajów. To oni głosowali na najlepszego piłkarza 2011 roku. 9 stycznia w Zurichu Złotą Piłkę dostał Messi, nazywany „Pchełką”. Zebrał 47,88 proc. głosów, a Ronaldo 21,6 proc. Trzeci był Hiszpan Xavi Hernandez – 9,23 proc. głosów. I chyba nikt nie był takim werdyktem zaskoczony.
Wystarczy spojrzeć na statystyki meczowe, by stwierdzić, że Messi jest po prostu niewiarygodny. Bo jak uwierzyć, że jeden piłkarz w ciągu kilkunastu miesięcy strzela 80 goli, a przy 37 asystuje? I nie dzieje się to w grze komputerowej FIFA 12, ale na najprawdziwszych boiskach. Ronaldo niewiele ustępuje. W tym samym czasie 74 gole i 22 asysty.
To trzecia z rzędu Złota Piłka Messiego! I jestem przekonany, że nie ostatnia. Co tu dużo mówić, Argentyńczyk jest więcej niż piłkarzem roku, więcej nawet niż piłkarzem dziesięciolecia. Oglądacie czasem gole Pelego czy Maradony? Też byli niewiarygodni. Ale myślę, że było im trochę łatwiej niż Lionelowi. Bo choć nie zmieniła się liczba obrońców, to w polu karnym dawniej było jakby więcej miejsca. To już inny futbol. Zmieniły się nie tylko założenia taktyczne. Dziś gra jest szybsza, agresywniejsza. Nieprędko pojawi się ktoś, kto przeskoczy „Pchełkę”. Nawet największy talent potrzebowałby na to wielu sezonów. A Messi ma dopiero 25 lat. I ciągle błyszczy formą. Z roku na rok coraz jaśniej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.