Oswojone powietrze

Anna Leszczyńska, współautorka projektu

|

MGN 11/2009

publikacja 20.12.2011 17:12

Czym jest powietrze i jaką posiada moc? Czy nauka zjawisk fizycznych jest ciekawa? Odpowiedź na te pytania znają dzieci, które 8 października w Rondzie Sztuki w Katowicach zmagały się z żywiołem powietrza.

Oswojone powietrze Emocje w kawiarni naukowej rosły z każdą chwilą fot. Henryk Przondziono

W pierwszym spotkaniu rozpoczynającym projekt Kawiarnia Naukowa Dzieciom wzięło udział 40 dzieci ze świetlic środowiskowych województwa śląskiego. Na początku trochę niepewne, co je czeka w sobotni poranek, dzieci wraz z opiekunkami ulokowały się przy stołach. Całość wyglądałaby całkiem zwyczajnie, gdyby nie przygotowane do pracy rekwizyty. Na głównym stole pokazowym, obok tajemniczo wyglądających szklanych naczyń, palników, pomp i chwytaków, zauważyć można było akwarium wypełnione wodą, puszkę po napoju, suszarkę do włosów, parasola nawet dwa malowane w kwiatki garnki i termos. Czy to na pewno będzie miało coś wspólnego z nauką? Okazało się, że tak. Dzieci poznawały powietrze nie za pomocą skomplikowanych instalacji czy urządzeń, ale bawiąc się przedmiotami używanymi na co dzień.

Wypompowane garnki
No i przygoda zaczęła się na dobre. Na początek seria krótkich eksperymentów, wyjaśniających właściwości i cechy powietrza. Przekonano się, że niewidzialne powietrze można zobaczyć, dmuchając przez zwykłą rurkę do napoju w wodę. Dzięki rozłożonej, a następnie złożonej parasolce rzucanej w dół okazało się, że powietrze potrafi  stawiać opór. Zapalona świeca uwięziona pod szklanym kloszem gasła. To z kolei był dowód na to, że inny żywioł – ogień – nie istniałby bez powietrza (a właściwie tlenu, który jest jego składnikiem). Natomiast balony nadmuchane ciepłym powietrzem z suszarki wznosiły się wysoko pod sklepienie kopuły, co udowodniło, że ciepłe powietrze jest lżejsze od powietrza o niższej temperaturze. Najwięcej emocji w pierwszej części spotkania przyniosła jednak próba rozdzielenia dwóch zwykłych garnków, z których po złączeniu wypompowano powietrze. Dzieci wciąż przybywało po jednej i drugiej stronie, a niestety, garnków nie udało się rozdzielić. Ta domowa niepozorna kopia półkul magdeburskich pokazała moc ciśnienia atmosferycznego. Gdy Otton von Guericke w roku 1654 zorganizował pierwszy pokaz rozerwania metalowych półkul, o średnicy 42 cm, potrzebował do tego aż 16 koni!

Rakiety wystrzeliwane z butelek
Po tylu wrażeniach i doświadczeniach dzieci, wzmocnione śniadaniem, były gotowe na kolejne atrakcje. W tym czasie na długich stołach pojawiły się kolejne rekwizyty: gazety, plastikowe butelki, worki na śmieci, taśmy klejące, nożyczki i kolorowa tektura. Tym razem pod czujnym okiem prowadzących można było eksperymentować na własnoręcznie wybudowanych urządzeniach. Cała czterdziestka podzieliła się na mniejsze grupy, by potem ze sobą współzawodniczyć. Emocje były duże, zaś towarem bezcennym okazały się worki na śmieci, z których dzieci potrafi ły zrobić wspaniale unoszące się balony. Dużym powodzeniem cieszyły się rakiety wystrzeliwane z plastikowych butelek. Dzieci dość szybko zrozumiały zjawiska powodujące wystrzał rakiety i zaczęły je modyfikować według własnych pomysłów. I o to właśnie chodziło. Zaciekawić, przekazać wiedzę i rozbudzić chęć dalszego poznawania. – My tylko pokazujemy, jak piękna jest nauka i jakie eksperymenty można przygotować w oparciu o wiedzę, aby wzbudzić ciekawość dzieci – mówi dr Jerzy Jarosz, naukowiec Uniwersytetu Śląskiego. To też jest celem Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa tworzącego ten projekt. „Coś, co da się powiedzieć, da się powiedzieć jasno” – to motto stowarzyszenia.

Z trofeami do domu
W Kawiarni Naukowej Dzieciom jednak mniej się mówi, a więcej jest doświadczeń. Dzięki temu dzieci chętnie angażowały się w tę niecodzienną lekcję fizyki. – W tej grupie mamy różne dzieci – powiedziała jedna z opiekunek. – Są takie, które na co dzień nie potrafi ą się skoncentrować, są nadpobudliwe albo zamknięte w sobie, i są też dzieci bardzo zdolne, niesprawiające problemów. Podczas pokazów i warsztatów różnice między dziećmi przestały całkowicie istnieć. W grupach dzieci świetnie ze sobą współpracowały, wspierały się nawzajem, a co najważniejsze, tworzyły coś z niczego. Warsztaty nie trwały dłużej niż 1,5 godziny z krótką przerwą śniadaniową, po której nikogo zresztą nie trzeba było namawiać do powrotu na miejsca i ponownego eksperymentowania. Ze spotkania wychodziły uśmiechnięte, trzymając jak trofea swoje rakiety czy balony. Wiedza tak zdobyta na pewno długo pozostanie w ich pamięci, a może w przyszłości doprowadzi do odkrywania tego, co jeszcze nieodkryte?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.