Wyrzut adwentowego sumienia ;)

MGN 01/2012

publikacja 15.12.2011 08:30

1 grudnia
Andrzejki były bardzo wesołe. Przyszły do mnie dziewczyny z klasy. Razem było nas osiem. Mama jakimś cudem pozwoliła na takie szaleństwo:) Najpierw zrobiłyśmy sobie sałatkę owocową, potem obejrzałyśmy komedię. A potem... wróżyłyśmy. Oczywiście, na żarty. Nie, żeby wierzyć, że jeśli czyjś but pierwszy przekroczy próg pokoju, to ta akurat wyjdzie za mąż pierwsza. Mi akurat wyszło, że wyjdę ostatnia... No, mam nadzieję, że jednak nie. Lałyśmy też wosk. A woskowe stwory, przyłożone do światła lampy, dawały niesamowite cienie! Świetna zabawa na wyobraźnię. Wyobrażałyśmy sobie, co przypominają. Mnie, nie wiadomo czemu, wyszła żyrafa. I to jeszcze ze skrzydłami. Dziewczyny mówią, że to znaczy... że jeszcze bardziej urosnę. I będę wyglądać jak żyrafa. Tylko, co oznaczają te skrzydła. Że odlecę? Hehe. Świetna zabawa była.

4 grudnia, wieczór
Dlaczego tak jest, że jak byłam bardzo mała, to wstawałam o godzinie 5. Rodzicom się to BARDZO nie podobało. Zrywałam całą rodzinę z łóżek, i potem wszyscy chodzili jak zaspane, piżamowe stwory. Aż do pierwszej czy drugiej kawy. A ja byłam rześka i radosna jak skowronek, i nawet nie ziewnęłam. Jeszcze w pierwszej czy drugiej klasie, nie miałam z tym wstawaniem żadnych problemów. Wystarczyło, że mama powiedziała: „Julka, do szkoły”, i już byłam na nogach, a czasem nawet wstawałam sama. A teraz… Wstaję, bo muszę. Dlaczego szkoły się nie zaczynają o 11? ;)
Najgorzej jest teraz, w grudniu. Czyli w Adwencie. Roraty, rozumiecie? Nooo, ja je uwielbiam. Jak byłam mała, chodziłam codziennie (sama wstawałam i budziłam cały dom). Teraz, jest gorzej... Dzisiaj jest już 4 grudnia. Codziennie próbowałam się obudzić i wyszykować. Ale… nie wyszło... Budzik dzwonił, a ja nie byłam w stanie nawet otworzyć oczu. Ani ani. I mam wielki wyrzut adwentowego sumienia z tego powodu... Bo Adwent bez Rorat to jak Boże Narodzenie bez... No, sama nie wiem, bez czego. Może bez… Pasterki? Jutro, w każdym razie, spróbuję!

5 grudnia, po szkole
Udało się! Dzwonek zadzwonił o 5. Nie wstałam! Ale na szczęście, po dziesięciu minutach, znowu zadzwonił. Moja mama wiedziała, co się stanie i nastawiła mi podwójne budzenie. Ubrałam się, umyłam (jako tako), wzięłam lampion i... się w końcu obudziłam.
Do kościoła (na szczęście mam 3 minuty piechotą) doszłam, co ciekawe: ZUPEŁNIE WYSPANA. A Roraty? Jak zwykle piękne. I w końcu zaczęłam się cieszyć, że Boże Narodzenie, już niedługo.

10 grudnia
Dziś zrobiłyśmy z Zuzką (moje kumpela z osiedla) pierwsze ozdoby na choinkę. Z masy solnej. Takie maleńkie aniołki. Jak zrobić masę solną, to pewnie wiecie: tyle samo soli, co mąki. I połowę miarki wody. Wszystko zagnieść, i można lepić. Zrobiłyśmy ich ze 30! Wypiekłyśmy w piekarniku. Jutro będziemy malować i ozdabiać. Fajna robota. Zuzka mówi, że takie aniołki na choince wyglądają cudownie, po prostu. Poproszę mamę, żebyśmy w tym roku ozdobili choinkę tylko ozdobami zrobionymi własnoręcznie. Ciekawe, czy się to uda.

14 grudnia
Adwent fajny jest! Na Roraty (co drugi dzień :) chodzę. Stosy ozdób zrobione, czekają na choinkę. Mamy aniołki z masy solnej, mnóstwo gwiazdek z kolorowego papieru i bardzo ładny łańcuch z... folii aluminiowej. Mama mówi, że przed samą Wigilią, upieczemy pierniczki z „okienkiem”: w surowych pierniczkach robi się dziurki (np. w kształcie serca). Do tych dziurek, wsypuje ssię pokruszone landrynki (dość sporo). I zapieka się w piekarniku. Pierniczki muszą leżeć na papierze do pieczenia. Po upieczeniu, wyjmuje się całość i jak wystygną – bez problemu odklejają się od papieru. I pięknie wyglądają na choince. A do tego są PRZEPYSZNE :)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.