I niedziela Adwentu, 27 listopada, 2011r.

publikacja 27.11.2011 10:25

I niedziela Adwentu, 27 listopada, 2011r.

Siedziałam przy Pani wczoraj wieczorem i uważnie przyglądałam się, jak zwijała zielone gałęzie, robiąc wieniec adwentowy. Ozdabiała go, przyczepiała do niego cztery czerwone świeczki. Trochę mnie to denerwowało. Bo moim zdaniem Pani powinna się skupić na gotowaniu, pieczeniu, smażeniu. Po co jakieś ozdoby? Niestety, potem zamiast nadrobić stracony czas, Pani usadowiła się na kanapie i zawzięcie szydełkowała malutkie aniołki. Zrezygnowana ułożyłam się na dywaniku i drzemałam, śniąc o zawiesistym bigosie. Może sen był proroczy? Bo oto w niedzielę zaraz po kościele, gdy tylko wróciliśmy ze spaceru, Pani zdzwoniła się z babcią, z sąsiadkami i oto tuż po obiedzie nasza kuchnia stała się miejscem produkcji pierników. Przyczajona pod stołem obserwowałam każdy ruch kobiet. No cóż, pierniki to nie bigos, ale orzechy też lubię. A dzieciom ciągle one spadały. Nim się zdążyły schylić, już każdy najmniejszy nawet orzeszek znikał w moim wnętrzu. Na koniec pozwolono Tobiemu i mi wylizywać pełne lukru papiery do pieczenia. Nieźle się tegoroczny Adwent zaczyna. Potem kobiety rozsiadły się w pokoju i nie tylko podjadały upieczone pierniki, ale planowały kolejne spotkania, projektowały różne ciekawe ozdoby. Tyle było przekomarzania, tyle śmiechu, że nie ma pewności, kiedy powtórzy się akcja pieczenia, smażenia czy gotowania. Dlatego będę czujna. Cześć. Astra