W Sosnowcu frisbee lata czwarty rok. Wędruje z rąk do rąk tak, by nie upaść na ziemię. A nad wszystkim czuwa „duch gry”.
Siedmioosobowe drużyny stają naprzeciw siebie w odległości kilkudziesięciu metrów. Handler daje znak, że będzie rzucał. Kiedy dysk szybuje w powietrzu, wszyscy ruszają do akcji. Tak zaczyna się mecz frisbee ultimate. Gra na boisku do złudzenia przypominałaby rugby, gdyby nie jeden szczegół. W rugby zawodnicy nieraz rzucają się na siebie w walce o piłkę. W frisbee przeciwnika nie wolno nawet dotknąć.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.