Ach, co to była za impreza! Takiej uroczystości Francja nie widziała nawet, gdy koronowano najpotężniejszych jej królów. Ale też nie króla koronowano tym razem, lecz cesarza – Napoleona Bonaparte.
Obraz Jacquesa-Louisa Davida przedstawia moment, w którym Napoleon koronuje żonę Józefinę. Pierwotnie artysta planował pokazać "samokoronację" cesarza, ale uznano, że ta scena byłaby zbyt kontrowersyjna
Nic nie było zbyt wielkie dla Napoleona. Jego inteligencja i potężna wola wiodły go od sukcesu do sukcesu. Pół Europy leżało już u jego stóp, a teraz świat musiał zobaczyć jeszcze jego niezrównaną wspaniałość. Chciał być cesarzem. Był już przed nim cesarz Zachodu – 1004 lata wcześniej w Rzymie papież włożył koronę cesarską na skronie Karola Wielkiego. Teraz Napoleon chciał być jego następcą i kontynuatorem. Nie raczył się jednak fatygować do papieża – sprowadził go sobie do Francji. Papież Pius VII nie mógł odmówić. W razie sprzeciwu, francuski władca mógł użyć siły, jak zrobił to wobec poprzedniego papieża, który wskutek tego umarł w więzieniu z dala od Rzymu.
Przymusowy gość
Pius VII z niechęcią, ale zgodził się wziąć udział w koronacji. Mimo tak nadzwyczajnego honoru, przyszły cesarz postanowił dodatkowo upokorzyć głowę Kościoła. Gdy papież zbliżał się do Paryża, Napoleon przywitał gościa w stroju myśliwskim, bo „przypadkiem” akurat polował. I tak, w otoczeniu sfory psów, towarzyszył Ojcu Świętemu do miejsca jego pobytu. Rankiem 2 grudnia 1804 roku wspaniały orszak z przyszłą parą cesarską wyruszył z pałacu Tuileries do katedry Notre Dame. Po nałożeniu cesarskich strojów Napoleon i jego żona Józefina, przy dźwięku dzwonów i wśród wiwatów tłumu, wkroczyli do pełnego znakomitości kościoła. Ogromny płaszcz Napoleona trzymali dwaj jego bracia, a płaszcz Józefiny trzymały dwie siostry władcy.
Papież, oczekujący Napoleona od dłuższego czasu, spodziewał się, że ten zachowa chociaż ceremoniał, który wcześniej w najdrobniejszych szczegółach ustalono. Ale i tu się zawiódł. Pius VII poświęcił insygnia cesarskie, ale gdy miało nastąpić nałożenie korony na głowę nowego imperatora, Napoleon po prostu wziął i nałożył ją sobie sam. Potem, również wyręczając papieża, ukoronował swoją żonę Józefinę. Tę właśnie scenę na potężnym obrazie uwiecznił wybitny, choć wysługujący się władzy, malarz Jacques-Louis David. To nieomal „zdjęcie” z tamtego wydarzenia, nie całkiem jednak zgodne z prawdą. Na obrazie widzimy papieża błogosławiącego parę cesarską. W rzeczywistości Pius VII, po „samokoronacji” cesarza, siedział bez ruchu, przygnębiony arogancją władcy. Napoleon jednak, oglądając powstające dzieło, kazał Davidowi namalować Piusa VII z uniesioną ręką w geście błogosławieństwa. „Nie po to sprowadzałem papieża z Rzymu, żeby nic nie robił” – miał powiedzieć.
Władca arogancki
Niestety, Napoleon tak właśnie wyobrażał sobie rolę papieża – jako swojego wasala, który ma służyć potędze Francji, a dokładniej jego własnej sławie. Dlatego natychmiast złamał własne obietnice względem Kościoła, do jakich się zobowiązał. Chciał wtrącać się we wszystkie sprawy Kościoła, nie oddał też zagarniętych przez Francję terenów Państwa Kościelnego. Był poirytowany, gdy widział oznaki czci, jakich doświadczał papież, gdziekolwiek się pokazał. Kazał więc go pilnować i utrudniać mu kontakty z ludźmi. Nie zezwalał nawet na publiczne odprawianie przez niego Mszy i nabożeństw. Nie pozwalał jednak także na powrót do Rzymu. Miał w tym swój cel – chciał, jak w średniowieczu, przenieść siedzibę papieży na teren Francji. Liczył, że w ten sposób papiestwo będzie na usługach jego państwa. Ale na to Pius VII był przygotowany. „W Paryżu zatrzymacie jedynie biednego mnicha Barnabę Chiaramontiego, bo na wypadek zatrzymania mnie tu złożyłem rezygnację” – powiedział.
W tej sytuacji wypuszczono papieża. Ale i tak Napoleon uważał Państwo Kościelne za część swojego cesarstwa. Jego wojska obsadziły tam wszystkie ważne militarnie miejsca, a ponadto zażądał, żeby papież uznał za wrogów przeciwników cesarstwa. Domagał się też, żeby przynajmniej co trzeci kardynał był Francuzem. Choć podpisał z Kościołem umowy, prawie wcale ich nie przestrzegał. Takich żądań przybywało, aż w końcu Pius VII, choć był człowiekiem łagodnym, powiedział francuskiemu posłowi: „Powiedz pan w Paryżu, że dam się porąbać na kawałki, ale tych żądań nie spełnię”. Zapłacił za to. Francuzi aresztowali wszystkich współpracowników papieża, a w końcu jego samego. Przewożono go z miejsca na miejsce, a funkcjonariusze cesarza maltretowali go psychicznie. Nie ugiął się jednak i Napoleon nie zdołał zrobić z Kościoła instytucji na swoje usługi.
Pius VII (1740–1823)
Baranek zwycięzca
Po kilku latach gwiazda cesarza zaczęła gasnąć. Po klęsce pod Lipskiem Napoleon złagodził warunki więzienia dla papieża, a potem – w roku 1814 – całkiem go uwolnił. Gdy rok później cesarz ostatecznie przegrał pod Waterloo, zesłano go na Wyspę Świętej Heleny. Wtedy to nie kto inny, jak właśnie Pius VII starał się złagodzić jego więzienie. Wysłał mu nawet księdza, żeby wspierał go duchowo. Podobno Napoleon nazwał papieża barankiem. I chyba już wtedy rozumiał, co znaczy prawdziwe zwycięstwo.
Pius VII (1740–1823)
Był papieżem od 1800 roku. Jego rodowe nazwisko brzmiało Luigi Barnaba Chiaramonti. W 1758 roku został benedyktynem. Czterej jego bracia również zostali zakonnikami, a matka po śmierci męża wstąpiła do Karmelu. Gdy został biskupem, okazało się, że jest człowiekiem łagodnym i umie rozmawiać z wrogami. Ta cecha przydała mu się jako papieżowi, choć mimo to nie zdołał ochronić Rzymu przed Napoleonem Bonaparte, a siebie przed uwięzieniem.
Po upadku Napoleona odzyskał wolność i wrócił do oddanego przez Francję Państwa Kościelnego. Okazał życzliwość obalonemu cesarzowi, a członkom jego rodziny udzielił azylu w Rzymie. Pius VII zasłynął też z przywrócenia do istnienia skasowanego 41 lat wcześniej zakonu jezuitów
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.