Nuda nie istnieje

Piotr Sacha

publikacja 19.04.2018 10:07

W buszu karmił dzikie hieny. Pływał z lwami morskimi. Spacerował po szczycie wulkanu… Przygody to jego specjalność.

Nuda nie istnieje W Peru Szymon odwiedził historyczną Dolinę Inków Archiwum Szymona Radzimierskiego

Szymon Radzimierski ma 11 lat i nie znosi nudy. Dlatego napisał dwie książki. Wcześniej zobaczył… to i owo. Na przykład rozwartą paszczę groźnej hieny. Jadła mu z ręki. – Ujrzałem ostre zęby i przypomniałem sobie, że hieny potrafią rozgryzać kości słonia – mówi Szymon i zaczyna opowieść o tym, jak tydzień wcześniej poznał pewne plemię, gdzie kobiety noszą w ustach talerze.

Zebry w galopie

– Plemię Mursich znałem z internetu – wspomina młody podróżnik. – Dowiedziałem się, że jest nieprzyjazne i groźne, atakuje turystów i że należy się go bać – mówi. – Mimo to odwiedziłem je z rodzicami – uśmiecha się. – Nie bałeś się? – pytam. – Nooo… Kiedy z buszu wychodziły kolejne postacie z karabinami w ręku, było to lekko przerażające. A później okazało się, że… to przemili ludzie!
– Mówili po angielsku? – dopytuję.
– Skąd! Dogadaliśmy się z nimi na migi. A następnego dnia zapytaliśmy nieśmiało, czy możemy zrobić sobie razem parę zdjęć. Na co oni: „Jasne!”.
– I dostałeś jeszcze prezent… – żartuję.
– Tak – pada odpowiedź. – To była wycieczka z szefem wioski. Przez pół godziny przedzieraliśmy się przez busz, by ujrzeć stado galopujących zebr.

Rodzice na pustyni

Szymon podróżuje zawsze z rodzicami. – W sumie zwiedziliśmy 40 krajów, w tym 30 dalekich – mówi Patrick Radzimierski, tata 11-latka. – Wcześniej z mężem sporo wędrowaliśmy po górach – dopowiada mama, Monika Radzimierska.
– Tunezja to była pierwsza dalsza podróż. Nie potrafiliśmy usiedzieć na miejscu w hotelu. Wynajęliśmy więc samochód. Przebyliśmy 3,5 tys. kilometrów. Spaliśmy między innymi na pustyni – kończy Muńka, jak nazywa swoją mamę Szymon.
– „Muńka” to taki skrót od „mamuńka” – śmieje się Szymon, którego w domu nazywają Simonem. – A na tatę wołam Daddy – dodaje.
Muńka, Daddy i Simon przez okrągły rok sprawdzają oferty lotnicze. – Non stop śledzimy, gdzie można polecieć… Daleko i za niewielką kwotę – uśmiechają się rodzice. – Promocja trwa czasem tylko 10 minut. Musimy się szybko decydować, gdzie spędzimy wakacje! – dodaje Szymon.

Cały artykuł w majowym numerze „Małego Gościa”

Siostra na lotnisku

Alicja, siostra Szymona, ma 23 lata. Odkąd jest dorosła, wędruje sama. – Autostopem po Polsce – wspomina swoje pierwsze samodzielne wakacje. – Później była Gruzja, Norwegia… Potem Chiny, Indonezja, Tajlandia… – zaczyna się śmiać. – Pamiętam, jak wysiadłam w Tajlandii z samolotu. I pomyślałam: „Ale fajnie, jak w domu!”. Dzięki podróżom z rodzicami bardzo dobrze znałam to miejsce – wyjaśnia Alicja. Kiedy Szymon z mamą i tatą leci na inny kontynent, w domu zostają dwa koty i pies. – Opiekuje się nimi albo Ala, albo babcia, albo sąsiedzi – dopowiada Szymon. – Wyjeżdżamy tylko w czasie wakacji i ferii – zaznacza. – Uczę się w zwykłej podstawówce. Mam kolegów, lubię grać w piłkę, jeżdżę na rowerze, chodzę na basen… W podróżach przydają się języki obce. Szymon świetnie zna angielski. Coraz lepiej mówi po hiszpańsku i niemiecku. A podczas wyprawy do Etiopii poznał nieco słów z języka plemion. Na przykład „ukuli bula”, czyli bycze skoki.

Stołeczek dla dorosłych

Szymon siada na małym drewnianym stołeczku – to pamiątka po wizycie u plemienia Hamerów. – Kiedy młody chłopak wchodzi w dorosłość, podczas specjalnej ceremonii „ukuli bula” dostaje taki stołeczek – pokazuje Szymon. – Na polanie staje rząd byków. Z jednej strony głowy, z drugiej ogony. Chłopak musi przeskoczyć nad zwierzętami – mówi Szymon. – To zaledwie część długiej ceremonii. – Pamiętasz swoją pierwszą podróż? – pytam. – Nie pamiętam, bo byłem wtedy w brzuchu mamy – śmieje się podróżnik. – Ale kiedy miałem trzy lata, przeżyłem straaaszną historię. W Wietnamie podczas wycieczki po polach ryżowych ujrzałem byka bawolego z wielkimi rogami! – opowiada z przejęciem. – Daddy cyknął mu kilka fotek. A po chwili usłyszeliśmy krzyk mojej siostry: „On się zerwał!”. Tata miał na sobie czerwoną koszulkę. Byk szarpnął linę i zaczął grzebać w ziemi kopytem – dokładnie jak w filmach. Potem wystartował prosto na nas. Na szczęście zdążyliśmy ukryć się w opuszczonym domku. Na polu został tylko nasz przewodnik. Byk zmienił kierunek i szarżował w jego stronę. Kiedy zbliżył się na jakieś półtora metra, przewodnik szybko się uchylił, a byk wpadł do zagrody.

Szczyty Szymona

Wyspy Galapagos Szymon zalicza do ulubionych miejsc na Ziemi. – Zwierzęta są tam dosłownie wszędzie! – ożywia się 11-latek. – Pelikany, olbrzymie żółwie, iguana – wylicza kolejne gatunki. – Tam pływałem z lwami morskimi. Podpływały do mnie i robiły śmieszne bąbelki. – A gdzie najbardziej chciałbyś pojechać? – pytam. – Antarktyda! – odpowiada Szymon bez wahania. – Ciekaw jestem, jak żyją zwierzęta w tak surowym klimacie… W Etiopii, którą Szymon opisał w ostatniej książce, wspiął się na szczyt wulkanu. Patrzył na bulgocącą lawę. – Nieco wcześniej zrobiłem fotkę termometru w samochodzie. Pokazywał 47 sto- pni Celsjusza. Aparat zaczynał pachnieć palonym plastikiem – uśmiecha się podróżnik. – A kiedy już zobaczysz wszystkie kraje świata…? – pytam na koniec. – Wtedy zacznę podróżować od początku – śmieje się 11-latek. O książce „Dziennik łowcy przygód. Etiopia. U stóp góry ognia” piszemy na str. 33

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.