Kolędowy konkret dla Afryki

Krzysztof Błażyca

MGN 01/2014 |

publikacja 07.05.2014 11:47

O życiu dzieci w Republice Demokratycznej Konga i opowiada misjonarz, ojciec Marek Pasiuk, pallotyn.

W Kongu trwa wojna domowa, w której wykorzystywane są nawet dzieci   W Kongu trwa wojna domowa, w której wykorzystywane są nawet dzieci
MAURIZIO GAMBARINI /PAP/EPA/DPA

Mały Gość: W Polsce niedługo wyruszą kolędnicy misyjni. Czy w Kongu dzieci też śpiewają kolędy? o. Marek Pasiuk: – Oczywiście, kolędy w afrykańskich językach są piękne i żywe. Ludzie kochają Boże Narodzenie, bo to święto rodzinne. A rodzina w Afryce jest święta. Ojciec jest dumny kiedy na przykład ma 10 dzieci. Ale w Demokratycznej Republice Konga nie będzie takich świąt jak u nas? – Trwa kolejna wojna domowa w tym kraju. Różne bandy napadają i okradają zwykłych ludzi. Ludzie się boją. Nawet żołnierzom nie mogą ufać. Oni też kradną, bo nie dostają wypłaty. Inne problemy to przekupstwo, choroby (malaria, AIDS, cholera). Ludziom brakuje wody. Piją z kałuży, a potem chorują. Ze wsi uciekają do miast. Nie mają nic. Najgorsze jest to, że te bandy werbują dzieci. A chłopcom imponuje, jak dostaną karabin. Myślą, że mają władzę. Dowódcy to wykorzystują. Dzieci-żołnierze to najtragiczniejsze ofiary konfliktów w Afryce. Jak wygląda codzienne życie dzieci w Kongu? – Wstają o 5.30. Nie jedzą śniadania, bo nie ma takiego zwyczaju. Jeśli chłopcy są ministrantami, to na 6.30 przychodzą służyć do Mszy. Potem idą do szkoły. Zawsze mają apel i śpiewają hymn państwowy. Do domu wracają ok. 16 lub 17. I wtedy dopiero pierwszy raz jedzą. Coś w rodzaju obiadu. Co jedzą na obiad? – Kapustę, fasolę, ziemniaki, owoce, banany. Kobiety pieką ciastka bananowe, robią placki czapati, podobne do naleśników albo papkę ugali, którą bierze się rękami i macza w sosie z ryb. Są też tufu, to takie kulki pieczone, podobne do pączków. Mięso jedzą rzadko. Wszystkie dzieci chodzą do szkoły? – Tylko jedna trzecia. Głównie chłopcy. Dziewczynki mają być matkami. Dzieci dużo pracują. Od 6 tej rano do południa, bo potem jest za gorąco. Za pół dolara pasą w polu krowy lub kozy. W Ruchuru, gdzie pracowałem, jest elektrownia. Wieczorem chodzą tam dzieci i uczą się pod lampami, bo w domu nie ma światła. Czego im najbardziej potrzeba? – Dzieci nie mają podręczników, nie mają się gdzie uczyć. W klasach jest ich ok. 50. Uczniowie muszą się składać na pensję dla nauczyciela. Jeśli rodzice nie płacą, to zdarza się, że nauczyciel wyrzuca ucznia ze szkoły. Jak możemy pomóc dzieciom w Kongu? – Po pierwsze modlitwą. Z niej wyrosną i powołania misyjne, i pomocnicy misji. Ludzie tam naprawdę potrzebują pomocy. My na przykład zbieramy stare telefony komórkowe, które potem skupują inne firmy. Pieniądze z tego idą na misje. Warto wiedzieć, że koltan potrzebny do produkcji komórek, wydobywa się właśnie w Kongu. Misjonarze pomagają sierotom, których po wojnach jest sporo i organizują adopcje serca. Rodziny z Polski, płacąc 15 euro miesięcznie, pomagają jakiemuś dziecku skończyć szkołę. Piszą listy do tych dzieci, one odpisują. Poza tym dostarczamy im jedzenie, buty, ubrania, lekarstwa. To zawsze jakiś konkret.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.