Koszmar Verdun

Adam Śliwa

|

MGN 12/2013

publikacja 25.02.2014 10:07

Trwała 10 miesięcy, uczestniczyło w niej kilka milionów żołnierzy. 700 tysięcy zginęło, zaginęło lub zostało rannych, a linia frontu została w tym samym miejscu.

Kolejne dywizje francuskie spędzały w okopach Verdun ok. dwóch tygodni. Następnie wracały ze stratami 30 proc. ludzi. Na ich miejsce trafiały następne jednostki. System ten nazwano kieratem. Niemieckie dywizje nie były wycofywane, tylko uzupełniane nowymi żołnierzami Kolejne dywizje francuskie spędzały w okopach Verdun ok. dwóch tygodni. Następnie wracały ze stratami 30 proc. ludzi. Na ich miejsce trafiały następne jednostki. System ten nazwano kieratem. Niemieckie dywizje nie były wycofywane, tylko uzupełniane nowymi żołnierzami
Leemage /east news

P odobno każda bitwa to rzeź i manewry. Im lepszy dowódca, tym więcej manewrów, a mniej rzezi. Pod Verdun, gdzie rozegrała się jednej z najkrwawszych bitew w historii, tych manewrów chyba w ogóle nie było. Obie strony chciały wykrwawić przeciwnika. Zapłacili za to zwykli żołnierze.

Za wszelką cenę

Prawie 100 lat temu 20 grudnia zakończyła się bitwa pod Verdun – symbol I wojny światowej. Wygrali Francuzi, po czym ich armia... zbuntowała się. Aby to wszystko zrozumieć, trzeba cofnąć się do początku, czyli do 1916 roku. Wojna trwała już prawie dwa lata. Okopy frontu zachodniego ciągnęły się od kanału La Manche po Alpy. Wygranych nie było. Niemcy postanowili nie przebijać się przez front, tylko wyczerpać przeciwnika. Zaatakować musieli w takim miejscu, którego Francuzi na pewno będą bronili. Wybór padł na otoczone przestarzałymi fortami miasteczko Verdun, 260 km na wschód od Paryża. Dowodzący armią francuską gen. Joffre nie wierzył w zagrożenie. Chciał wycofać wszystkie jednostki z fortów i opuścić Verdun. Ale dowódca odcinka gen. Herr odmówił wykonania rozkazu. Decyzja okazała się słuszna. Mimo że nieprzygotowani do walki, Francuzi postanowili bronić się za wszelką cenę. Dowódca sił niemieckich, gen. Falkenhayn, o czym żołnierze nie mieli pojęcia, nie chciał zająć samej twierdzy. Chciał zniszczyć armię francuską.

Święta Droga

21 lutego 1200 armat niemieckich rozpoczęło morderczy ogień. Ziemia drżała w promieniu 200 km. Niemcy mieli dużą przewagę. Najpierw 12 batalionów i 47 baterii armat ostrzelało lasek Bois de Caures. Broniły go... 2 bataliony francuskich szaserów pod dowództwem płk. Émila Drianta. Już wtedy zginęła połowa Francuzów. W końcu zostali pokonani. W pierwszych dniach Niemcy zniszczyli 9 wsi. Zresztą do dziś ich nie odbudowano. W czwartym dniu, prawie bez walki zdobyli fort Douamont, uważany za najpotężniejszy w Europie. Jeden sierżant i kilku żołnierzy wśliznęli się przez strzelnicę, zaskoczyli artylerzystów i zajęli największe działo. Porażka Francuzów była wielka. Nowy dowódca, gen. Pétain, postanowił bronić się na pozostałych, mniejszych fortach. Nowe siły i zaopatrzenie Francuzi mogli otrzymać tylko jedną drogą, po wojnie nazywaną La Voie Sacrée, czyli Świętą Drogą. Od niej zależało czy Verdun się utrzyma. Codziennie tysiące samochodów, wozów i ludzi zmierzało do piekła Verdun. Z powrotem wracały zdziesiątkowane oddziały i wozy z rannymi. Niemcy mogli wprawdzie zbombardować drogę i odciąć Verdun, ale to nie było im na rękę. Do Verdun miało trafić jak najwięcej Francuzów, żeby tam zginęli.

Krwawy fort

Każdy tydzień to kolejne niemieckie ataki, choć już sukcesy mniejsze. Zamiast niszczyć Francuzów, Niemcy ponosili właściwie takie same straty. Poza tym odwilż utrudniała transport dział, zaopatrzenia i amunicji. 2 kwietnia zdobyli wieś Vaux. Po kilku tygodniach ciężkich walk zajęli słynne wzgórze Mort-homme, czyli Truposz. Francuzi chcieli odzyskać utracony teren. Ostrożnego gen. Pétaina, zastąpił gen. Nivelle, który uważał, że trzeba atakować bez względu na straty. Pod koniec czerwca Niemcy użyli gazu bojowego i zaatakowali na całej linii. Mimo to Francuzom udało się ich zatrzymać. Powoli odbierali utracone tereny. Sukcesy zawdzięczali nowej taktyce. Użyli tak zwanego pełzającego ognia zaporowego. Polegało to na tym, że artyleria ostrzeliwała teren tuż przed nacierającymi własnymi jednostkami. Było to bardzo ryzykowne, ale skuteczne. Przeciwnik ukryty w bunkrach podczas ostrzału nie nadążał, by przed nieprzyjacielską piechotą ponownie zająć stanowiska. W połowie grudnia Niemcy zostali wyparci na stanowiska wyjściowe.

Trauma Verdun

Bitwa dobiegła końca. Francuzi stracili 160 tysięcy żołnierzy. Niemcy 100 tysięcy. Żołnierze walczący pod Verdun ginęli w strasznych warunkach, właściwie bez sensu. Byli właściwie pewni, że zginą. Mimo to walczyli. Z powodu działań artylerii teren wokół Verdun jest dziś całkowicie inny. Niektóre szczyty zmniejszyły się nawet o kilka metrów, a wśród zieleni i nowych drzew wciąż można jeszcze natrafić na leje po pociskach i resztki drutu kolczastego w krzakach. Armia francuska po traumie Verdun w następnym roku zbuntowała się i żołnierze nie chcieli wychodzić z okopów do kolejnych bezsensownych ataków. Widmo kolejnej bitwy w stylu Verdun skutecznie paraliżowało Francuzów na wiele lat. Podczas II wojny światowej, w 1940 roku, nawet za cenę poddania się nie chcieli walczyć z Niemcami. Co ciekawe, na czele nowego rządu Vichy, uległego III Rzeszy, stanął sam bohater z Verdun gen. Pétain.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.