Straszne duchy

Adam Śliwa

MGN 06/2012 |

publikacja 21.09.2012 10:37

Nieszczęśliwe panny, źli rycerze, upiorne karoce. Podobno każdy zamek ma swojego ducha.

Książ Książ
Reporter/ Krystian Trela

Na tle księżyca widnieją ciemne mury starego zamczyska. W wyrwach okien gwiżdże wiatr, na wieży tajemniczo pohukuje sowa, w oddali słychać tętent koni, a po zamkowym murze przemyka biały kształt. A może to tylko blask księżyc?... Nie wiadomo, jak jest naprawdę. Jedno jest pewne, starym zamczyskom w Polsce nie brakuje tajemniczych, niezwykłych historii.

Czarny pies w Ogrodzieńcu
Wśród wapiennych skał wznoszą się jedne z największych ruin zamkowych w Europie. Latem odbywają się tu liczne turnieje rycerskie. Dawniej nocami działy się w Ogrodzieńcu dziwne rzeczy. Wśród białych skał przez dziedziniec zamkowy przebiegał ogromny czarny pies. Nie podobny do żadnej znanej nam dziś rasy. Za sobą ciągnął trzymetrowy, ciężki łańcuch, który dudnił po kamieniach.
Jednym z najsłynniejszych właścicieli zamku był Stanisław Warszycki, dobry gospodarz, dzielnie broniący Jasnej Góry przed Szwedami, a jednocześnie okrutnie gnębiący swoich poddanych. Podobno osobiście nadzorował torturowanych.
Legenda głosi, że to pod postacią czarnego psa wśród zamkowych murów pokutuje Warszycki. Psa widywano przez dziesiątki lat. Jednak w ostatnich latach nikt już go nie spotkał. Może zjawa odkupiła swoje winy?...

Janowiec

Janowiec
Reporter/Wojciech Strożyk

Jeździec bez głowy w Dankowie
Warszycki musiał mieć sporo na sumieniu, bo w zamczysku w Dankowie też straszy duch srogiego kasztelana, który w połowie XVII wieku rozbudował ten zamek w potężną twierdzę. Aby zbudować wokół niego fosę postanowił rękami swoich poddanych zmienić koryto rzeki. Setki poddanych kopało rów pod batem kasztelana. Z powodu najazdu Szwedów, budowy jednak nigdy nie skończono. A w lochach Dankowa zginęło wielu ludzi, w tym trzecia żona Warszyckiego. W XVIII wieku w zamek trafił piorun i ponura rezydencja spłonęła.
Podobno w samo południe, wśród pól, gdzie miało powstać nowe koryto rzeki, pojawia się czasem jeździec w futrzanym okryciu, z szablą u boku i… bez głowy. Tp okrutny kasztelan Warszycki dogląda swoich dóbr.  


Czarna dama w Janowcu
Potężny zamek budował w Janowcu Piotr Firlej, jeden z najznakomitszych polskich dostojników XVI wieku. Budowę dokończył jego syn Andrzej. Następnie warownią władali Tarłowie i Lubomirscy. Dziś pozostały z zamku piękne ruiny, ale zwiedzając je trzeba uważać. Podobno nawet w dzień na murach pojawia się przepiękna dziewczyna ubrana w czarną balową suknię. To Helena Lubomirska, która zakochała się w poddanym swojego ojca. Rodzice nie godząc się na małżeństwo, zamknęli córkę w jednej z komnat. Tam miała zapomnieć o ukochanym. Zrozpaczona Helena rzuciła się z wysokiej wieży. Dziewczynę ubrano w czarną suknię i w szklanej trumnie pochowano w odległym Kazimierzu. Gdy jednak po jakimś czasie duch Heleny pokazał się w Janowcu, zwłoki przywieziono z powrotem i złożono w krypcie pobliskiego kościoła.
Niedługo po śmierci nieszczęsnej dziewczyny Lubomirscy przegrali zamek w karty. Warownia popadła w ruinę, ale komnata w wieży, w której zamknięto Helenę ocalała do dziś.

Pieskowa Skała

Pieskowa Skała
PAP/Jerzy Ochoński

 

Niespokojne noce w Pieskowej Skale
Jeden z piękniej zachowanych do dziś zamków leży w Dolinie Ojcowskiej. Mimo uroczej okolicy, nocą w zamku dzieją się podobno dziwne rzeczy.
Przed wojną mieścił się tu pensjonat, ale goście nie mieli spokojnych nocy. W komnatach słychać było głośne kroki, uderzenia w ściany, a stropy huczały jakby za chwilę miały się zawalić. Na zamkowym dziedzińcu widywano wolno przechodzącą postać w kapturze, która jak nagle się pojawiała, tak nagle znikała.
Jeden z pracowników muzeum sprawdzając okna przed nadchodzącą burzą, zobaczył kiedyś na schodach postać w białym welonie klęczącą z twarzą do ściany. Nie odważył się podejść bliżej.
Zamkiem w Pieskowej Skale przez setki lat władali Szafrańcowie. Jeden z właścicieli, Stanisław Szafraniec, był świetnie wykształcony. Jego bliskim krewnym był wielki awanturnik Krzysztof Szafraniec. Ścięto go na rynku krakowskim i bez rozgłosu pochowano. Legenda mówi, że to właśnie jego duch nawiedza Pieskową Skałę. Kim są pozostałe zjawy, do dziś nie wiadomo.

 


Czerwony upiór w Grodźcu
Na poszczerbionych sczerniałych od ognia murach zamku stoi kościotrup w zbroi i długim czerwonym płaszczu. To jeden z rycerzy-rozbójników strzeże ukrytego w lochach skarbu.
Zamek zmieniał właścicieli wielokrotnie. Najbardziej zapisali się w historii rycerze-rozbójnicy grabiący kupców jadących do Wrocławia. Wielu zginęło w walce lub pod toporem kata więc nie wiadomo, który z nich nocą wraca do zamku.
Legenda głosi też inną historię o czerwonym upiorze, który ukazał się podczas uczty jednemu z kasztelanów gnębiącemu poddanych. Kasztelan tak się przeraził, że zmienił swoje życie. Bogactwa rozdał ubogim i do końca życia pozostał dobrym człowiekiem. Żeby nie zapomniano o jego nawróceniu, w ścianę komnaty rycerskiej wmurowano rzeźbę głowy kasztelana.
Jednak wnuk nawróconego okazał się wielkim okrutnikiem. Gdy sądzono poddanych w sali rycerskiej, z kamiennej głowy kasztelana posypały się dukaty. Młody pan przeraził się tak, jak kiedyś jego dziad i postanowił majątek przekazać swojej córce Agnieszce i jej mężowi.
W słynnej sali odbudowanego zamku wmurowane są rzeźby trzech głów: rycerza, młodej kobiety i starca z otwartymi ustami. Podobno śmiałkowie odwiedzający zamek nocą mogą zobaczyć czerwonego upiora wędrującego po krużgankach i sali rycerskiej.

Grodziec

Grodziec
PAP/Adam Hawałej


Tajemniczy myśliwy w Książu
Największy Polski zamek górujący nad okolicą ma aż 400 sal. Legenda mówi, że pustymi korytarzami, gdy księżyc zbliża się do pełni, spaceruje czasem brodaty mężczyzna w średniowiecznym stroju myśliwego.
Zjawa pojawiała się już w czasach gdy Książem władali ostatni jego właściciele, książęta Hochberg-Pszczyńscy. Służba wielokrotnie słyszała odgłos kroków mężczyzny, a w parkowych alejkach tajemniczego myśliwego widziano czasem, jak prowadził parę wielkich psów. Kim był, do dziś nie wiadomo.


Kareta widmo w Lipowcu
Wśród bukowych drzew ciemnieją ruiny dawnego zamku biskupów krakowskich. Biskup Jan Prandota nabył teren od benedyktynek i wybudował na wapiennym wzgórzu, w sąsiedztwie wsi Babice drewnianą warownię. Dopiero następcy rozbudowali zamek, który w burzliwych dziejach historii służył diecezji, jako schronienie a od XV wieku jako więzienie głównie dla księży nieposłusznych biskupowi.
Wieczorem zmierzając kamienistą drogą do zamku trzeba szczególnie uważać. Podobno często po godzinie 21.00 zaczyna wiać chłodny wiatr a w oddali pojawia się czarna kareta zaprzężona w trzy pary koni. Powóz mknie po wyboistej drodze, ale nie słychać tętentu kopyt i łoskotu kół. Legenda głosi, że na dziedzińcu wysiada z karety biskup w purpurze i powoli udaje się do zamku. 


Korzystałem z książki „Duchy polskie”

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.