publikacja 08.08.2012 10:37
Giuseppe Arcimboldo (1527-1593), „Wiosna” (1573)
Dziwny obraz, prawda? – Och ta sztuka nowoczesna – westchniecie może. Informuję, że ta sztuka jest taka nowoczesna już od ponad 400 lat. Może byłoby jej wygodniej bliżej naszych czasów, ale twórca, Giuseppe Arcimboldo, uparł się i przyszedł na świat w 1527 roku. Wybrał niezłe miejsce, bo Mediolan. Wiecie, odrodzenie, renesans – takie rzeczy. Od młodości zabrał się za malowanie, robił też witraże dla katedry w Mediolanie. Był dobry, nie tylko zresztą w pędzlach, ale w Italii w tamtych czasach znakomitych artystów było więcej niż dziś nieszczęść na matematyce.
GIUSEPPE ARCIMBOLDO 1527–1593
Właściwie Arcimboldo to taki fałszerz, tyle że nie obrazów, lecz natury. Specjalnością Giuseppe było coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak ludzka głowa, ale gdy się temu przyjrzeć, okazuje się, że to składowisko rzeczy z człowiekiem nie mających wiele wspólnego. Akurat tu widzicie rośliny, zwłaszcza kwiaty, bo to dzieło nazywa się „Wiosna”. Na szczęście malowane zielska nie usychają, więc nikt nie powie, że ten człowiek ma w głowie siano. Może ktoś za to powiedzieć, że ma fioła – o ile wśród widocznego tu kwiecia fiołek się znajduje. Arcimboldo tworzył portrety nie tylko pór roku, ale i konkretnych ludzi. „Układał” ich twarze z przedmiotów odpowiednich do tego, czym się zajmowali. I tak wizerunek bibliotekarza składa się z książek, a portret kucharza tworzą odpowiednio poukładane garnki, rondle, sztućce. Cesarz Rudolf II tak sobie upodobał malarstwo swojego nadwornego artysty, że jego prace umieścił w swoim ulubionym gabinecie osobliwości, tzw. Kunstkammerze.
To było muzeum dla ludzi nauki, pełne dzieł sztuki i eksponatów przyrodniczych. Giuseppe stał się kimś w rodzaju Leonarda da Vinci – znał się na wszystkim. Wymyślał szyfry, udoskonalał wodociągi, organizował turnieje i festiwale. Największą sławę przyniosły mu jednak właśnie obrazy, a szczególnie „pory roku”, z których jeden tu widzicie. Arcimboildo musiał naprodukować ich wiele, w różnych odmianach, bo miał bardzo liczną klientelę, a każdy błagał, żeby i jemu taki namalował. Giuseppe przed śmiercią wrócił do Mediolanu. To zresztą dość zrozumiałe, bo po śmierci wraca się znacznie gorzej. Ale nawet jako starzec pamiętał o cesarzu Rudolfie i gdy tylko znalazł coś ciekawego, wysyłał to do jego muzeum. A ja wysyłam Arcimboldo do waszego muzeum. Bo – tak myślę – największe muzea świata to ludzkie głowy. Podobno wszystko tam jest, cośmy widzieli i słyszeli – i przeczytali. Tylko czasem znaleźć trudno.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.